niedziela, 28 października 2018

Epilog

      Ruchem powielającym wskazówki  zegara mieszałeś dopiero co dostarczoną przez kelnerkę Latte Macchiato, żywiąc nadzieję, że postawi cię ona na nogi po kolejnej nieprzespanej nocy. Utopiłeś wzrok w  unoszącym się z nad wysokiej szklaki kłębku dymu i westchnąłeś głośno, zerkając przelotnie na wymierzacz  czasu znajdujący się naprzeciwko twojej twarzy. Za kilka minut miała się tutaj zjawić twoja pierwsza miłość, a ty czułeś się niegotowy na to zdarzenie. Czułeś się nieprzygotowany psychicznie na tą rozmowę. Rozmowę, którą już dawno powinniście między sobą odbyć. Nadal nie zawitałeś w progi bełchatowskiego szpitala, aby wykonać wyniki na obecność HIV. Zbyt bardzo obawiałeś się ich werdyktu. Straciłeś już i tak wiele, a mogłeś jeszcze więcej. Zlustrowałeś przeszywającym wzrokiem błękitnych tęczówek odzianą w jasny płaszcz szatynkę opadającą na wprost ciebie na miękką mini kanapę. Zsunęła z ramion odzienie nawierzchniowe i przeczesała palcami długie włosy, które zakręcone były przy końcówkach. Zmierzyła cię uważnie wzrokiem stalowych tęczówek i poprosiła nieco starszą od siebie dziewczynę o podwójne Espresso. Wygląda na to, że nie tylko ty nie zmrużyłeś oka tej nocy. Pod jej oczami znajdowały się sporych rozmiarów wory pod oczami, które zazwyczaj oglądałeś u niej w czasie poranku po kolejnej nocy, gdy zatopiła się w lekturze zbyt intensywnie. Przyciągnąłeś parujące naczynie do ust i zamoczyłeś je w nim, upijając sporych rozmiarów łyk. Gorący napój skutecznie przetransportował ciepło do każdej komórki twojego ciała, które po mimo przebywania w lokalu od dłuższego czasu nadal było przesiąknięte zimnem. Adamiak podziękowała skinieniem głowy kelnerce i także zabrała się za rozkoszowanie wyrazistym smakiem ciemnej cieczy. Zamrugała kilkukrotnie, ujmując wzrokiem twoją twarz i chrząknęła donośnie, przygotowując struny głosowe na dłuższe nadużycie.
 -Dlaczego nie spałeś w nocy?-przerwała panującą pomiędzy wami ciszę tym niepewnie zadanym pytaniem.
-Teraz się w tobie troska o mnie obudziła?-prychnąłeś, nadal mając jej za złe to jak się zachowała tej pamiętnej nocy.
-Artur, przepraszam.-mruknęła cicho, spuszczając głowę.-Nie powinnam była się tak zachować, ale gdy cię pocałowałam zapragnęłam więcej i..stało się.-tłumaczyła się, skubiąc paznokciami materiał czarnej bluzki.
-Mogłaś to przerwać! Nie wiem no! Powiedzieć jak wygląda sytuacja!-podniosłeś znacznie ton głosu, ściskając dłonie na krawędzi stolika.
-Robiłeś badania?-popatrzyła na ciebie płochliwie, szepcząc ledwo słyszalnie. 
-Nie.-odrzekłeś momentalnie.-Boję się.-przyznałeś, łapiąc z nią kontakt wzrokowy.
-Musisz je w końcu wykonać.-ścisnęła nagle twoją dłoń znajdującą się blisko szklanki z kawą.
-Wiem.-rzuciłeś pod nosem, spoglądając na wasze złączone dłonie.-Czujesz coś jeszcze do mnie?-wydusiłeś w końcu tak bardzo nurtujące cię pytanie.-W ogóle wytłumacz mi po co wróciłaś tak dokładnie i opowiedz jakim sposobem zachorowałaś.
-Wróciłam, aby się pożegnać.-rzekła z wzrokiem zatopionym w jakimś obiekcie usytuowanym za twoimi plecami.-Z rodziną, ale głównie z tobą, Arczi. To uczucie nigdy we mnie nie zgasło. Kochałam cię i nadal kocham.-szepnęła, spoglądając głęboko w twoje oczy ze stężeniem ciepła i miłości we własnych.- Myślałam, że jak wyjadę to będzie najlepsze rozwiązanie. Uznałam, że zasługuję na kogoś kto poświęci mi maksymalnie swój czas, a nie będę numerem dwa. Wtedy wszystko się zaczęło.-mówiła, a w jej tęczówkach pojawił się smutek.
Czułeś to. Wiedziałeś, że to uczycie w niej nie wygasło. Ten pocałunek na parkingu supermarketu wyrażał siłę, magię tego czym kiedyś cię darzyła. Była spragniona ciebie. Twojej bliskości. Tak łapczywie pochłaniała wtedy twoje wargi. Tęskniła za tobą równie mocno jak ty za nią. Dzięki obecności Jagody nie odczuwałeś tego, ale w głębi to w tobie siedziało. Wyciszone, zapakowane na samym dnie.
-To znaczy co się zaczęło?-zmarszczyłeś brwi zdezorientowany.
- Wpadłam w nieodpowiednie towarzystwo, którego garstkę ostatnio poznałeś.-skrzywiła się znacznie na twarzy.- Zaczęłam chodzić non stop na imprezy, a tam ciężko było uniknąć spotkania z narkotykami. Takim sposobem zaczęłam ćpać. Później były fajki i alkohol. Zrobiłam sobie tatuaż. W nieodpowiednich warunkach, wiec łatwo się domyślić skąd wziął się HIV. Mój organizm osłabiony po tych cholerstwach z klubu... Po prostu zostało mi niewiele czasu.-zakończyła swój wywód ze łzami w oczach.
Z rozwartymi ustami wpatrywałeś się w twarz Eweliny, nie mogąc do siebie dopuścić tego czym się z tobą podzieliła. Byłeś sparaliżowany. Jedyne na co cię było stać to na przemian otwieranie i przymykanie ust. Zaczesałeś smukłymi palcami włosy do tyłu i przełknąłeś głośno ślinę. Nie miałeś pojęcia jak się maż zachować. Z jednej strony chciałeś ją przytulić, pocieszyć, zapewnić, że wszystko będzie dobrze, ale z drugiej to nie miało sensu. Znała już swój wyrok i wiedziała, że nie da się z tym zrobić. Nie z tak wyniszczonym przez narkotyki organizmem. Twoja pierwsza miłość odchodziła, a ty nie mogłeś z tym nic zrobić. Cała frustracja na jej osobę po poznaniu jej historii zniknęła. Na początku chciałeś się obwiniać za to co się wydarzyło, ale przecież to ona nie wytrzymała twojego stylu życia i ewakuowała się do innego kraju. Ty ją kochałeś. Pragnąłeś by była obok. by cię wspierała, lecz ona wybrała inną drogę dla siebie.
-Ewel...-wydusiłeś w końcu z siebie.-Tak mi przykro.-szapnąłeś jedynie, przysiadając się obok niej.
Dziewczyna wysiliła się jedynie na blady uśmiech i skryła twarz w  materiale twojej bluzy, kiedy przygarnąłeś ją do siebie, zamykając szczelnie w swoich silnych ramionach. Oparłeś brodę na czubku jej głowy i westchnąłeś głośno. Nie sądziłeś, że to spotkanie będzie dla ciebie jak i zarówno dla niej tak ciężkie. Trwaliście tak dłuższą chwilę. Poczułeś jak twoje ubranie staje się wilgotne. Łkała cicho w twój bok. Po twoich policzkach spłynęło kilka słonych łez, mocząc jej włosy. Mimo tego co ci wyrządziła, że być może zniszczyła całe twoje życie nie umiałeś jej w tym momencie nienawidzić. Nie potrafiłeś nią gardzić czy obdarzyć zawiścią. W końcu kiedyś była twoją Eweliną. Nadal nią była. Nadal była twoja, gdyż nadal cię kochała.
-A ty? Kochasz mnie jeszcze czy tylko nienawidzisz?-zadarła głowę i spojrzała na ciebie zaszklonymi oczami.
-Nigdy nie przestałem.-przyznałeś się w końcu przed samym sobą jak i przed nią.

***
Przechwyciłeś śnieżnobiałą kopertę od młodej pielęgniarki i rozdzierając ją w popłochu, pożegnałeś się z kobietą kulturalnym "do widzenia" z nikłym uśmiechem.  Pchnąłeś znajdujące się przed tobą drzwi bełchatowskiego szpitala i zajęty lustrowaniem wzrokiem treści dokumentu zlekceważyłeś mroźny podmuch wiatru, który uderzył w ciebie, przeszywając na wskroś twoje ciało. Zakląłeś w myślach fakt nie zasunięcia kurtki i wpadłeś na sylwetkę Kochanowskiego. Zadarłeś głowę ku górze, a blondyn uniósł pytająco brew, tym samym dając ci znać, abyś udzielił mu informacji na temat wyniku badania.  Złożyłeś kartkę na cztery części i pociągnąłeś go w kierunku jego samochodu, rzucając, że chcesz to ogarnąć na spokojnie. Westchnął jedynie głęboko nad twoim rozgarnięciem i posłusznie podążał obok ciebie. Zatrzasnąłeś za sobą drzwi i opadłeś na fotel pasażera, oczekując aż to samo uczni przyjaciel. Kuba spojrzał na ciebie wyczekująco, a ty rozłożyłeś przed sobą kartkę zapełnioną czarnym drukiem i zaczerpnąłeś głębokiego oddechu, wypełniając płuca powietrzem.
-I?-zawył 21-latek. 
-Jestem zdrowy! Kumasz to, Kochan?! Kurwa, jestem zdrowy!-chwyciłeś go za ramiona i wypełniony euforią potrząsłeś nimi energicznie. 
-No ja bym powątpiewał czy całkowicie zdrowy.-mruknął pod nosem Jakub.-Badania psychiatryczne też by się przydało zrobić.-posłał ci cwany uśmiech.
-Kochanowczak!-rzuciłeś, gromiąc go wzrokiem. 
Po chwili po wnętrzu samochodu rozniosły się salwy waszych śmiechów. Zatopiłeś wzrok w rozciągającym się za oknem krajobrazie miasta, gdy Kochanowski sprawnie okręcał kierownicą i pokonywał dystans dzielący was od hali Energia. Twój największy problem zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Napawało cię to optymizmem, ale nadal niewyjaśniona pozostawała kwestia Janczak. Od czasu otworzenia się Adamiak przed tobą utrzymywaliście stały kontakt. Często wpadałeś do placówki w jakiej znajdowała się od tygodnia i starałeś się odgonić jej myśli wirujące wokół tego nieuniknionego, tego co ją czeka. Śmierci. Nie żałowałeś jednak czasu, którego nie było wam dane spędzić razem. Przy boku Jagody czułeś się szczęśliwy i spełniony. Przeżyłeś kilka świetnych miesięcy i dzięki jej obecności w twoim życiu jak i sercu sięgnąłeś po złoto Mistrzostw Świata czy brązowy medal wraz z gdańską drużyną. Napędzała cię do tych sukcesów niezaprzeczalnie. Teraz nie wiedziałeś jak się względem jej zachować. 

***
Ścisnąłeś solidnie smukłą dłoń szatynki i popatrzyłeś na jej zmęczoną twarz. Kątem oka zerknąłeś na aparaturę usytuowaną przy jej łóżku. Bicie jej serca powoli zmniejszało częstotliwość, a z jej płuc wydobywał się coraz bardziej słabszy oddech. Adamiak mimo wszystko patrzyła na ciebie z łagodnym uśmiechem na ustach i non stop szeptała podziękowania w twoim kierunku. Twierdziła, że po tym co zrobiła, co ci wyrządziła nie zasługiwała na twoją obecność w takim momencie. Zdawałeś sobie sprawę, że to jej ostatnie godziny, a może nawet minuty. Dlatego chciałeś jej towarzyszyć, chciałeś podziękować za pojawienie się w twoim życiu,  gdyż do czasu wylotu za granicę ojczyzny przeżywałeś z nią najpiękniejsze chwilę w życiu. Nie mogłeś patrzeć na to jak jej powieki stają się ociężałe, a sprzęt medyczny wydobywa z siebie coraz głośniejszy pisk. W twoich oczach zgromadziły się łzy. Chwyciłeś jej dłoń w swoje dwie i musnąłeś wargami, zaciskając dygoczącą szczękę. Twoje ciało drżało. Poddałeś się. Dałeś upust emocjom. Strugi słonej cieczy toczyły szlag na twoich policzkach, kończąc swoją wędrówkę na nieskazitelnej bieli szpitalnej pościeli. Szlochałeś cicho, pociągając nosem. Mimo, że pogodziłeś się z tą decyzją jaką zesłało na nią życie, jaką zesłał na nią Bóg, to cholernie bolało cię to, że tak ważna osoba w twoim życiu cię opuszcza. Wiedziałeś jedno. Nikogo nie będziesz już w stanie pokochać. Nawet Janczak.  Nachyliłeś się nad czołem szatynki i naznaczyłeś je ustami, pozostawiając na nim mokry ślad w postaci pocałunku stopionego z kroplami twoich łez. 
-Śpij słodko, kochanie.-wypowiedziałeś drżącym głosem i opuściłeś salę.
Opadłeś na krzesełko  umieszczone na szpitalnym korytarzu i skryłeś twarz w dłoniach. Wtem poczułeś czyjąś dłoń na ramieniu. Zadarłeś głowę ku górze i uśmiechnąłeś się nikle na widok blondyna oraz brunetki przy jego boku. Utonąłeś w uścisku przyjaciela, który poklepał się pokrzepiająco po plecach i szepnął, że wiesz co robić. Skinąłeś głową i narzuciłeś na siebie kurtkę, pokonując drogę dzielącą cię od opuszczenia placówki. Jagoda w milczeniu pokonywała dystans obok ciebie. Przystanąłeś naprzeciw niej  i spojrzałeś jej głęboko w oczy. Szmaragdowe oczy pełne były cierpienia, bólu, ale także tego gorącego uczucia jakim cię darzyła.
-Jaga, dzięki tej sytuacji zdałem sobie z czegoś sprawę.-rozpocząłeś łagodnie.-Nigdy nie przestałem kochać Eweliny. Uciszyłem to uczucie w sobie, gdy ty byłaś obok. Nie jestem już w stanie nikogo pokochać. Wybacz, Jagodo.-spuściłeś głowę skruszony.
-Artur, ja to wiedziałam. Wiedziałam, że ona zawsze będzie nad mną.-uśmiechnęła się do ciebie delikatnie.- Kocham cię i będę kochać, ale chyba faktycznie lepiej będzie jak będziemy żyć osobno, bo prawda jest taka, że nie potrafię spojrzeć na ciebie tak samo po tej zdradzie.-wyznała. 
Wspięła się na palce i musnęła ustami twój zziębnięty policzek, dziękując ci za ten wspaniały czas spędzony razem jakim wypełniłeś jej kilka miesięcy z jej życia. Wzniosłeś znacznie kąciki ust i obdarowałeś najpiękniejszym, najbardziej szczerym, szerokim uśmiechem na jaki tylko było cię stać, bo przez pewien czas to ona była dla ciebie wszystkim. Zamknąłeś jej drobne ciało w silnym uścisku i również podziękowałeś za to, że była, że podzieliła się z tobą twoim istnieniem, że wspierała, że kochała, że dzieliła radość, smutek łzy. Po prostu  stanęła na twojej drodze. Odprowadzałeś wzrokiem jej oddalającą się sylwetkę, która zniknęła za zakrętem. Ty natomiast udałeś się w swoją stronę. Takim sposobem odeszliście w zupełnie innych kierunkach, oddzielając się od siebie na zawsze. Sprawiając, że nie istniało już Artur i Jagoda. Teraz nadeszła nowa era. Era istnienia osobno. Artur. Ewelina. Dwie zupełnie inne, odrębne od siebie cząstki. 

~*~
Witam Was tutaj  i jednocześnie żegnam po raz ostatni ! :(
Losy tych trojki bohaterów dobiegły końca ;) Którego z nich najbardziej polubiliście?  Planowałam na samym początku dwanaście części, jak 12 godzin. Jednak skończyło się na 10 wybicia wskazówek. Wskazówek tych od zegara, bo odwoływały się one do upływu czasu jaki tutaj odegrał ważną rolę. Do Artura dotarło, że Ewelina była jego jedyną i prawdziwą miłością, a do niej, że popełniła błąd, zostawiając go tutaj. Jagoda była tutaj natomiast tą kochającą po mimo wszystko i cholernie mocno. Zniosła wiele, ale ostatecznie nie była w stanie ponownie kroczyć przez życie przy boku Artura :( Wszystko tu poszło według moich planów, co niezwykle mnie zadowala i naprawdę podoba mi się to jak się tu spisałam :3 Ta historia była dość trudna do zrealizowania, ale ostatecznie się udało ;) Teraz pozostaje tylko Wam podziękować tutaj za obecność i komentarze, których była garstka, ale była <3 Także dziękuję Wam bardzo z całego serduszka i mam nadzieję, że teraz nie zawiedziecie i ocenicie całość tej historii na dole w komentarzach :3 Pisząc to chyba jeszcze nie czuję, że to koniec. W ogóle czuję się dziwnie jak piszę tutaj te słowa... Całuję i do zobaczenia na pozostałych blogach ;* ( Zapraszam na braci Fornal i Aurelię, Michała Kędzierskiego i Dianę oraz Bicka i Julię! )
PS: Może niebawem wystartuję z czymś nowym :D

niedziela, 21 października 2018

Dziesiąte wybicie wskazówek

        Pokręciłeś z niedowierzaniem głową. Wpatrywałeś się w widniejącą przed tobą drobną sylwetkę szatynki z rozwartymi ustami. Czułeś wielką gulę, która usytuowana była w twoim gardle. Chciałeś na nią krzyczeć, ale nie mogłeś. Jakaś dziwna, niewidoczna blokada ci to uniemożliwiała, co jeszcze bardziej frustrowało cię w tej popieprzonej sytuacji. Oddychałeś coraz płycej. Przymknąłeś powieki, gdy twoje ciało zaatakowała fala duszności. Poczułeś jak ulatuje z ciebie cała energia. Poczułeś się taki bez sił, słaby. Kochanowski zmarszczył brwi i spojrzał zaniepokojony na twoją bladą twarz. Chwycił cię za ramię i pociągnął w kierunku ławki, prosząc abyś usiadł i się uspokoił. Popatrzyłeś na niego karcąco, aby sobie darował,  gdyż doskonale zdawał sobie sprawę, że takich słów nie słyszy się na co dzień. Miałeś prawo być podirytowany. Słowa, które opuściły usta Eweliny powodowały, że niebawem mogłeś usłyszeć taką samą diagnozę co dziewczyna. Skryłeś twarz w smukłych dłoniach i westchnąłeś głośno. Ostatni czas w twoim życiu był jakimś koszmarem. Ciągle skąpane ono było licznymi niepowodzeniami. Dopiero teraz zdałeś sobie sprawę jak bardzo brakuje ci w nim oparcia, stabilności. Łaknąłeś ostoi w postaci pięknej gdańszczanki  i skrycia się teraz w jej ramionach, bowiem ogarnęła cię cholerna ochota wylania całego oceanu łez. Rozpadałeś się na drobne kawałeczki, Arturze. Pragnąłeś, aby Janczak tuliła cię do siebie zachłannie i  wędrowała drobną dłonią po twoich jasnych kosmykach, odganiając wszelkie zmartwienia i uspokajając cię jak nikt inny. Chciałeś słyszeć jej szept pełen pokrzepiających ust. Cholera, Szalpuk co ty narobiłeś?!
-Artur, musimy porozmawiać.-wypowiedziała nieśmiało szatynka, spoglądając na ciebie wymownie.
-Nie, nic nie musimy.-prychnąłeś, wypalając w niej dziurę swoim zawistnym spojrzeniem.-Możesz do cholery odejść?! Zrujnowałaś mi życie!-wrzeszczałeś rozgoryczony.
-Uważam jednak, że powinieneś pogadać z Eweliną ze względu na swoją sytuację.-wtrącił się do waszej konwersacji środkowy.- Jest przecież prawdopodobieństwo, że możesz być zarażony.-dodał już ciszej, spuszczając wzrok.
Skierowałeś na niego wzrok i zamrugałeś kilkukrotnie, sprawiając wrażenie niedowierzającego w te dwa zdanie, które opuściły jego usta. Doskonale sobie zdawał sprawę, że nie jesteś w nastroju na pogawędki, a już tym bardziej z towarzyszącą wam kobietą. Przeklinałeś go w myślach, że nawet w tak nagłej, dramatycznej sytuacji był w stanie zachować chłodne podejście i intelekt. Podziwiałeś go za to, ale może było mu łatwiej w porównaniu do ciebie, bo to nie on mógł dostać wyrok na resztę życia.  Poderwałeś się z miejsca i sprintem ruszyłeś przed siebie, pragnąc być teraz z dala od najbliższych ci osób. Jedynym kompanem do spędzenia czasu jakiego pragnąłeś była ona. Twoja kochana Jagoda.  Chłodny, jesienny wiatr targał twoimi jasnymi kosmykami i uderzał wprost w twoją twarz. Obejrzałeś się do tyłu i odetchnąłeś z ulgą, nie spostrzegając sylwetki blondyna podążającego za tobą. Udałeś się w doskonale znane ci miejsce. Odkryłeś je podczas twojego pierwszego pobytu w Bełchatowie. Wdrapałeś się po drabinie i przymknąłeś powieki, oddychając głęboko. Potrzebowałeś świeżego powietrza a na dachu jednego z większych budynków w mieście miałeś go pod dostatkiem. Chwilę później przysiadłeś na podłożu i badałeś wzrokiem panoramę miasta rozciągającą się przed tobą. Musiałeś zebrać myśli. Być może czeka cię w twoim życiu wiele zmian.  Pokręciłeś głową nad wnioskiem jak kruche potrafi ono być. Jedna zła decyzja i już po tobie.

***
Wzdrygnąłeś się na odgłos przymykanych drzwi i zbliżających się kroków. Podskoczyłeś na kanapie w salonie wyrwany z drzemki i zwróciłeś głowę w kierunku źródła odgłosu. Miałeś wrażenie, że twoje błękitne oczy płatają ci figla, że nabijają się z ciebie i twojego życiowego położenia.  Kilka metrów od ciebie znajdowała się brunetka z niewielką walizką przy boku. Szarpnęła za nią mocno, aby ta pozostała w miejscu i zadarła na ciebie wzrok. Poderwałeś się z miejsca i podreptałeś w jej kierunku. Przystanąłeś naprzeciw niej i chłonąłeś przenikliwym wzrokiem jej nieskazitelną twarz. Odrzuciła gestem dłoni opadającą niesfornie na jej czoło grzywkę i skrzywiła się znacznie.
-Matko, Artur! Wyglądasz okropnie!-pokręciła z dezaprobatą głową.
Doskonale wiedziałeś, że miała na myśli twoje rozległych rozmiarów sińce pod oczami z niewyspania oraz opuchnięte od wylewania łez w nocy oczy. Podrapałeś się jedynie po głowie na jej słowa i westchnąłeś głośno. Wyciągnąłeś dłoń w kierunku jej buzi i pogładziłeś jej zewnętrzną częścią  policzek Jagody. Odprowadziła wzrokiem twoją dłoń i popatrzyła ci prosto w oczy. Mimowolnie jej kąciki ust wzniosły się na wyżyny, a w tobie zatliła się nadzieja,
-Arczi, wiele nad tym myślałam i nie mogę odpuścić nas z powodu jakiegoś tam pocałunku z twoją byłą. Pamiętam jak bardzo cierpiałeś po jej odejściu, kiedy mi o tym opowiadałeś i to pokazuje, że była dla ciebie niezwykle ważna, ale mimo to zdołałeś mnie pokochać. Wybaczam ci i od dziś z tobą zamieszkam.-chwyciła cię za rękę i splotła wasze palce ze sobą.
Załamałeś się wewnątrz siebie. Gdy zatrzasnęła  za sobą drzwi jedyne czego pragnąłeś to tego, aby wróciła, a teraz kiedy to uczyniła poczułeś zalewające cię wyrzuty sumienia. Ona tak bardzo cię kochała, a ty wyrządziłeś jej takie świństwo. Nie miałeś sumienia zdzierać z jej ust tego błogiego, pełnego szczęścia uśmiechu. Jak miałeś przerwać tą dającą wam nowy początek chwilę? Nie mogłeś jej okłamywać. Z resztą jak jej nie powiesz to uczyni to Kochanowski. Wyrwałeś swoją dłoń z jej uścisku i przejechałeś nią po twarzy.
-Jaga, jesteś taka kochana, a ja wyrządziłem ci taką krzywdę.-szepnąłeś, wbijając wzrok w podłoże.-Ja i Ewelina...Miałaś rację. Skończyliśmy w łóżku.-wypowiedziałeś słabo, zerkając  płochliwie na jej twarz.
-Co takiego?!-wrzasnęła, a jej szmaragdowe tęczówki wpatrywały się w ciebie z niedowierzaniem.-Jaaa...Nie wierzę! Jak mogłeś mi to kurwa zrobić?!
Kręciła głową z niedowierzaniem z wplecionymi w gęste, ciemne włosy palcami. Zaciskała szczękę i próbowała powstrzymać cisnące się jej do oczu łzy. Po chwili jednak tusz do rzęs połączył się ze słoną cieczą, tworząc ciemne strugi, którymi pokryły się policzki dziewczyny. Zajęła miejsce na sofie w salonie i podparła głowę na dłoniach, które wsparte były o kolana. Jej wzrok utkwiony był w nieznanym ci punkcie mieszczącym się przed nią. Całe jej drobne ciało drżało na skutek targających nią emocji.  Łkała cicho, a nim zauważyłeś szlochała głośno, pociągając nosem. Jak miałeś dołożyć jej jeszcze ciężaru i poinformować o możliwości bycia chorym na HIV? Odetchnąłeś z ulgą, gdy do wnętrza mieszkania wparował nagle zawodnik Skry Bełchatów. Zamarł w wejściu do salonu, gdy spostrzegł obecną w twoim lokum dziewczynę i to do jakiego stanu ją doprowadziłeś. Westchnął głośno i przykucnął przy Jagodzie, układając dłoń na jej odkrytym przez ciemne spodnie z wycięciami na kolanie.
-Jagoda, posłuchaj. Ja wiem, że cię to cholernie boli, że jest ci ciężko, ale Artur tego nie chciał. Działał pod wpływem otumanienia tej cholernej Eweliny i dopiero później dotarło do niego co zrobił. On cię naprawdę kocha i nie chciał abyś cierpiała. Nigdy by na to nie pozwolił. -tłumaczył jej ze stoickim spokojem Jakub.
-Dajcie mi spokój!-odrzuciła jego dłoń i zerwała się z mebla.- Nie wiem jak ja mogłam mieć kogoś takiego za idola, za wzór do naśladowania!-wykrzyczała ci prosto w twarz, gromiąc spojrzeniem pełnym zawiści.
-Nie wiesz wszystkiego.-mruknąłeś cicho.
-A co? Masz coś co cię usprawiedliwia, że wskoczyłeś tej zdzirze do łóżka?!-żywo gestykulowała dłońmi.
-Mogę mieć HIV.-szepnąłeś, zatapiając wzrok w jej twarzy.
Janczak zamrugała kilkukrotnie w zadziwiająco szybkim tempie i zwróciła głowę w kierunku Kochanowskiego jakby chcąc upewnić się czy mówisz prawdę. 21-latek skinął jedynie głową i pośpiesznie zjawił się przy jej boku, gdy jej sylwetka niebezpiecznie zaczęła tracić równowagę. Posadził ją na sofie i przyniósł wody, a ty sparaliżowany stałeś w tym samym miejscu i przypatrywałeś się tej sytuacji jako obserwator, choć byłeś uczestnikiem w tym wydarzeniu, w tym cholernym ciężkim momencie dla waszej dwójki. Brunetka popatrzyła na ciebie z rozlewającym się po jej szmaragdowych, zawsze wesołych oczach współczuciem i szepnęła niepewnie, abyś opowiedział jej wszystko ze szczegółami. Tak też uczyniłeś, zatapiając się z nią w kontakcie wzrokowym.

~*~
Hello! ^^
No to Jagoda poznała prawdę i nie jest tym faktem zachwycona :/ Mam dla Was info, iż to prawdopodobnie jeden z ostatnich, może ostatni rozdział tutaj, gdyż zbliżamy się do końca historii ;) Planowałam 12 wybić wskazówek, ale chyba nie rozłożę akcji jeszcze na jeden rozdział a wszystko znajdzie się w epilogu, ale jeszcze zobaczymy ;) Pewnie w weekend pojawi się nowość, by każda z Was miała czas przeczytać ^^ Jagoda poznała prawdę i cierpi, a Kuba jak zawsze stara się pomóc Arturowi ;) Ogólnie treścią ten rozdział mi się podoba, ale stylem czegoś mi tu brakuje, a Wy jakie macie na jego temat opinię? Proszę, wyrażajcie je otwarcie choć pod koniec losów Artura ^^  Całuję i do zobaczenia ;*

niedziela, 14 października 2018

Dziewiąte wybicie wskazówek

Jak miałeś to w zwyczaju po wniesieniu powiek i przyzwyczajeniu się do panującego w pomieszczeniu oświetlenia przesunąłeś dłonią po twarzy. Zmarszczyłeś brwi, gdy twoje błękitne tęczówki zarejestrowały obraz  otulającej cię pościeli zupełnie odrębny od tej znajdującej się w twoim mieszkaniu. Przechyliłeś głowę na bok i westchnąłeś głośno, biegnąc wzrokiem po nagich ramionach szatynki wyłaniających się z pod pierzyny. Jej opalone ciało otaczała intensywna czerwień, a długie, ciemne kaskady opadały swobodnie na materiał poduszki w tej samej barwie. Na ustach natomiast błąkał się delikatny uśmiech. Mogła być z siebie zadowolona. Miała ku temu ogromne powody, bo przecież nie lada wyczynem było zaciągnięcie do łóżka swojego byłego chłopaka. Kto by pomyślał, że zaczepienie jej na ulicy, odrobina troski jaką ją wtedy uraczyłeś doprowadzi do tego, że wylądujecie w jej mieszkaniu i poddacie się chwili namiętności, która gromadziła się w waszej dwójce podczas okresu rozłąki. Ostatki gorącego uczucia jaki pomiędzy wami powstało wybuchły niczym wulkan, zalewając lawą twoje myśli. Twój umysł został wyłączony na czas zbliżenia z Eweliną. Uspała całkowicie twój rozsądek. Zamąciła ci w głowie. Wplotłeś palce w jasne włosy, odgarniając ich niesforne kosmyki do tyłu i pokręciłeś głową z niedowierzaniem nad własnym zachowaniem. Prychnąłeś pod nosem, kwitując swoją sytuację brakiem szans na wybaczenie u Jagody. Najbardziej jednak przerażał cię fakt, że myśl o niej przebiegła przez twoją głowę dopiero teraz, po wydarzeniach wczorajszej nocy. Po raz pierwszy jej osoba dotknęła twojego umysłu kilka godzin po zdradzie jakiej niezaprzeczalnie się dopuściłeś, skazując tym samym swój związek  na rozpad. Przeniosłeś ciężar ciała na łokcie i zmieniłeś pozycję na siedzącą. Omiotłeś wzrokiem wnętrze sypialni Adamiak, w której znajdowało się pobojowisko za jakie odpowiadały wasze porozrzucane części garderoby. Tląca się w tobie resztka nadziei ulotniła się jeszcze szybciej niż zapłonęła. Ten widok utwierdzał cię doskonale w przebiegu jakie miało finisz w jej lokum. Zalała cię karuzela, która kręciła się w zawrotnym tempie, ukazując ci zapisane odzwierciedlenie jednej z gorętszych wrześniowych nocy w twoim życiu. Niestety, ale akt erotyki został rozegrany pomiędzy  tobą a Adamiak. Pośpiesznie poderwałeś się z materaca i chwyciłeś w dłoń telefon wyłowiony z kieszeni spodni. Zakląłeś siarczyście pod nosem, spostrzegając widniejącą na wyświetlaczu godzinę. Byłeś spóźniony na trening. Równe 60 minut. Pośpiesznie wyposażyłeś się we wczorajsze odzienie i zgarnąłeś z kanapy w salonie wczorajsze zakupy, wypadając z mieszkania szatynki błyskawicznie. Pokonywałeś dystans dzielący cię od własnego zacisza, przeglądając zawartość twojej komórki, która umknęła ci przez te kilka godzin spędzone w sypialni byłej ukochanej. Rozwarłeś oczy, kiedy ukazało ci się kilkanaście nieodebranych połączeń od środkowego oraz kilka wiadomości z jego podpisem w zakładce nadawcy. Przełknąłeś głośno ślinę, zdając sobie sprawę, że czeka cię przesłuchanie. Zapewne blondyn teraz snuł refleksje na temat powodu twojej nieobecności na porannym treningu.  Mogłeś się założyć, że żadna z podanych przyczyn przez Kochanowskiego nie była tą  trafną. Szczerze powiedziawszy zszokowałeś sam siebie. Nie planowałeś czegoś takiego. Nie przemknęła to przez twoje najskrytsze myśli. Jednak nie mogłeś oszukiwać samego siebie. Żywiłeś jakieś uczucie względem szarookiej. Czułeś się szczęśliwy, kiedy scałowywałeś każdy centymetr jej aksamitnej skóry, gdy wyciskałeś na jej jedwabnych ustach gorące pocałunki czy poznawałeś na nowo rozkosz na samym szczycie z jej udziałem. Pokręciłeś stanowczo głową, chcąc odgonić spustoszenie siejące się w twoim umyśle. Pokonałeś plik schodów i nim się zorientowałeś a zatapiałeś wargi w gorącej, parującej cieczy. Jej wyrazisty smak skutecznie pobudzał twoje zmysły jak jeszcze do niedawna czyniła to z nimi Adamiak. Twoje rozkoszowanie się kofeinowym napojem przerwała znajoma melodia rozbrzmiewająca po wnętrzu salonu. Ociężale podniosłeś się z krzesła usytuowanego przy kuchennym stole i podreptałeś w kierunku stolika, na którym spoczywało wibrujące urządzenie. Przewróciłeś jedynie oczami, chłonąc błękitnymi tęczówkami twarz kobiety, która odpowiadała za zamieszanie w twoim życiu. Przeciągnąłeś opuszkiem palca po ekranie telefonu, aby odrzucić połączenie i kontynuowałeś poranny rytuał. Nagle jednak do twoich uszu dotarł głośny trzask drzwi.
-Szalupa, co ty do cholery odpierdalasz?! -wparował do twojego mieszkania Kochanowski.
Zjawił się w twoim lokum wcześniej niż się tego spodziewałeś, dlatego nie byłeś jeszcze gotowy na to spotkanie. Przełknąłeś głośno ślinę i wpatrywałeś się w twarz blondyna, która nie posiadała tego przyjaznego wyrazu jaki bił od niej każdego dnia. Patrzył na ciebie wyczekująco, a ty starałeś się wyczytać coś z jego stalowych tęczówek. Rozlewała się po niech złość spowodowana zapewne niewiedzą  na temat motywu odnośnie braku twojej osoby na hali Energia. Choć ty wiedziałeś. Twoja podświadomość podpowiadała ci, że Kochan przybył tutaj też w zupełnie innym celu. Przeczuwał, że wydarzyło się coś jeszcze skoro od tylu godzin nie miał z tobą kontaktu. Mimo to w głębi  jego oczów można było dostrzec cząstkę troski, zmartwienia. Robił to w dobrym celu. Nie z determinacją, nie z furią. Zachowywał się jak prawdziwy przyjaciel. Opieprzał i pochwalał, kiedy było trzeba. Gdy miałeś mu już zamiar zaprezentować wytłumaczenia nieskazitelną ciszę w twoim mieszkaniu przeszyła piosenka służąca ci za dzwonek. Wypuściłeś powietrze przez nos ponownie dzisiejszego dnia, odrzucając próbę kontaktu od Adamiak.
-Kto dzwoni?-uniósł brew Kuba.
-Ewelina.-odparłeś momentalnie, łapiąc z nim kontakt wzrokowy.
-Dlaczego nie odbierasz? Coś  się wydarzyło, prawda?- .-zaatakował cię pociskiem pełnym pytań, splatając ramiona na klatce piersiowej.-Coś o czym nie wiem.- dodał, spoglądając na ciebie wymownie.
-Bo wyraźnie mam ku temu powody.-warknąłeś zdenerwowany.
-Arczi, ja ciebie proszę...-popatrzył na ciebie błagalnie.
-Dobra! Tak, masz rację! To chciałeś usłyszeć?!-parsknąłeś w jego kierunku.
-W czym mam rację?-tym razem jego wzrok wyrażał zdezorientowanie.-Powiedz mi! -napierał na ciebie.
-Wydarzyło się coś o czym nie wiesz.-wypowiedziałeś ze stoickim spokojem.-Gdy wracałem wczoraj z zakupów napatoczyłem się na Ewelinę. Stała z koleżankami, które rżały jak konie i były najpewniej naćpane. Ona sama paliła papierosa. Zdenerwowałem się i odciągnąłem ją na bok. -zdawałeś relacje z wczorajszych wydarzeń 21-latkowi.
-I co było dalej?
-Lepiej usiądź, bo to może zwalić cię z nóg.-mruknąłeś, uśmiechając się blado.
Zawodnik bełchatowskiej drużyny spojrzał na ciebie zaniepokojony, ale się nie odezwał. Posłusznie opadł na sofę w salonie,a  ty obok niego. Skupiłeś swój wzrok na kubku po kawie spoczywającym w twoich dłoniach i zaczerpnąłeś głębokiego oddechu.
-Urządziłem jej awanturę. Naskoczyłem na nią, aby wyjawiła mi dlaczego znowu tutaj jest. A ona wtedy rozpoczęła tą lawinę...Pocałowała mnie, a ja głupi to odwzajemniłem. Później jakimś cudem znaleźliśmy się u niej w mieszkaniu i...Zdradziłem Jagę.-oświadczyłeś słabym głosem.
-Że co?! -wrzasnął zszokowany kapitan juniorskiej drużyny.-Kurwa, co zrobiłeś?!
Uraczyłeś go przelotnym spojrzeniem i westchnąłeś głośno. Kochanowski skrył twarz w dłoniach i przetarł ją nimi, kręcąc z niedowierzaniem głową. Poderwał się z miejsca i przemierzał powolnym krokiem długość pomieszczenia w jakim się znajdowaliście. Pustym wzrokiem odprowadzałeś jego sylwetkę, oczekując na jego opieprz, na który zasługiwałeś. Posiadałeś poukładane życie. Miałeś wspaniałą dziewczynę, możliwość mieszkania razem w mieście mistrza Polski, świetlaną przyszłość w miejscowej drużynie, ale zdecydowałeś się to spieprzyć jednym złym ruchem. Jedno nieodpowiednie posunięcie, jedna sekunda wyłączenia czujności i utraciłeś Janczak.
-Wiesz co, Artur?-utkwiłeś pytające spojrzenie w twarzy środkowego.- Jesteś moim przyjacielem, wiec będę z tobą szczery. Możesz się obrazić, ale zważając na to co zrobiłeś to mam ochotę ci napierdolić za to jak potraktowałeś Jagodę. Ta dziewczyna ucierpiała najbardziej, a jest niczemu winna.- z jego oczu jak i głosu bił wyraźny żal w stosunku do brunetki.- Nieświadoma prawdy może się zastanawia czy do ciebie nie wrócić, nie przebaczyć, a ty jak ona wróci zadasz jej jeszcze większy cios niż ten z jakim opuściła to mieszkanie. A ja dopilnuję, aby ona usłyszała prawdę.-oświadczył stanowczo.
-Masz całkowitą rację, Kuba. Należy mi się ten wpierdol, a Jagodzie lepszy chłopak.-szepnąłeś, wpatrując się tępym wzrokiem w punkt usytuowany przed tobą.
-Najbardziej jednak martwi mnie to, że ty ją kurwa kochasz. Kochasz tą Ewelinę! Widzę to po tobie, stary.-przystanął naprzeciwko ciebie i spojrzał ci głęboko w oczy.
-Chyba wiesz lepiej co czuję niż ja sam.-rzuciłeś pod nosem.
Wzniosłeś nikle kąciki ust, kwitując tym  gestem inteligencje młodszego siatkarza. Po mimo, że dzieliły was dwa lata to on dominował dojrzałością i chłodnym podejściem do spraw życiowych. Ty byłeś chłopakiem żyjącym chwilą, nie myślącym o konsekwencjach swoich czynów, czerpiącym z życia garściami w danym momencie i czasie, ale ta różnica sprawiała, że dopełnialiście się idealnie. Uwielbiałeś tego chłopaka. Entuzjazm jaki od niego bił czy zarazem też opamiętanie, twarde stąpanie po ziemi sprawiało, że nie dało się go nie polubić. Choć pragnąłeś, aby w tej sprawie akurat się mylił. Jednak wszystko wskazywało na to, że jego wniosek był trafny. Nie potrafiłeś obojętnie przejść obok Adamiak. Po ujrzeniu ją z fajką w ustach czy w towarzystwie tych podejrzanych kobiet musiałeś zaingerować. Włączył się w tobie instynkt ochrony jej przed niebezpieczeństwem. Troszczyłeś się o nią po mimo tego jaki ból ci sprawiła, opuszczając nagle twoje życie. Z refleksji wyrwał cię głos środkowego, który proponował ci spacer na ochłonięcie.  Skinąłeś ochoczo na jego propozycję i po wzięciu szybkiego prysznica oraz zmianie ubrania zameldowałeś się wraz z nim w parku. Jednak nawet tam nie zaznałeś spokoju i nie uwolniłeś się od szatynki, która zmierzała w twoim kierunku jak burza.
-Artur, ja...-rozpoczęła niepewnie, ale ty pośpiesznie jej przerwałeś.
-Daj mi spokój. Nie chcę z tobą rozmawiać.-syknąłeś przez zaciśnięte zęby.
-Musisz o czymś wiedzieć.-oświadczyła ci z powagą.
-Mam kogoś i mnie nie obchodzisz.-kontynuowałeś zgrywanie obojętnego na jej losy.
-Artur, ja wróciłam, bo mam HIV.-wbiła wzrok w podłoże.
Zastygłeś, a Jakub podążający obok ciebie także. Gromiłeś jej twarz wzrokiem pełnym błyskawic. Nienawidziłeś jej, ale Kochanowski miał rację, bo jednocześnie ją także kochałeś.

 ~*~
Bum! Spodziewałyście się takiego obrotu sytuacji? ^^ Zapewniałam Was, że zaskoczę i mam nadzieję, że mi się to udało, bo podejrzewam, że chyba żadna z Was nie brała takich wydarzeń pod uwagę :D Kochanowski porządnie opieprzył Artura jak na przyjaciela przystało, a Ewelina nie dość, że wywróciła mu życie do góry nogami to może się przyczynić do zarażenia go poważną chorobą. Jaką decyzję podejmie Jagoda? Czy Szalpuk okaże się być zarażony? Dowiecie się niebawem ;) Całuję i do zobaczenia w środę lub weekend! ;*
PS: Przepraszam za opóźnienia, ale praca, więc chyba sami rozumiecie :(

poniedziałek, 1 października 2018

Ósme wybicie wskazówek

       Opierałeś się o metalową barierkę i chłonąłeś błękitnymi tęczówkami panoramę miasta, w którym miałeś spędzić najbliższe miesiące. Westchnąłeś głośno na myśl, że pobyt tutaj miał rozpocząć się zdecydowanie inaczej niż miało to miejsce dwa dni temu. Przede wszystkim gdybyś nie spotkał na swojej drodze Eweliny to brunetka najpewniej krzątałaby się już po wnętrzu twojego mieszkania i zamiast toczyć refleksje na balkonie spoczywałbyś z nią na kanapie, poszukując kompromisu w wyborze serialu do obejrzenia na Netflixie. W końcu to właśnie uwielbiała robić w te nadciągające chłodne, jesienne wieczory. Przyglądać się losom ulubionych bohaterów. Mimowolnie wzniosłeś kącik ust ku górze, wspominając jak nie jednokrotnie dzieliła się z tobą swoim oburzeniem na temat zachowania jednej z postaci wykreowanego świata i bardziej zanurzała w kocu, który opatulał waszą dwójkę. Brakowało ci tego, Arturze. A nasilającą się tęsknotę do Janczak poczułeś, gdy twoje wargi zatopione zostały w ciepłej cieczy o jasnej barwie. Łagodny posmak Cappuccino momentalnie przywołał w twoim umyśle obraz jak dziewczyna stawiała przed tobą na stoliku w salonie pudrowo-różową filiżankę wypełnioną tym właśnie gorącym napojem, zwiastując zbliżający się maraton odcinków, gdy otrzymywałeś wolny wieczór od treningu. Pokręciłeś głową, odganiając od siebie te dołujące cię bardziej myśli i wkroczyłeś do wnętrza mieszkania. Pusty, biały kubek odstawiłeś do zlewu i rozwarłeś lodówkę. Westchnąłeś zirytowany, kiedy twój wzrok omiatał kolejne półki, które ilością znajdujących się na nich produktów nie grzeszyły, a wręcz załamywały. Zamknąłeś drzwiczki chłodni i chwyciłeś w dłoń skórzany, czarny portfel. Z wieszaka w mini korytarzu zwinąłeś czerwoną bluzę z napisem "FIRST SEX, SECOND LOVE" i zatrzasnąłeś za sobą drzwi mieszkania. Powolnym krokiem przemierzałeś centrum Bełchatowa, podziwiając ciemniejące z każdą sekundą niebo. Chłód przeszywał twoje dłonie, dlatego też skryłeś je we wnętrzu kieszeni czarnych spodni i skręciłeś w boczną uliczkę. Przy wejściu chwyciłeś przenośny koszyk i biegnąc wzrokiem po mijanych przez ciebie regałach wrzucałeś do niego niezbędne rzeczy.  Po kilkunastu minutach pokonywałeś dystans dzielący cię od twojego osiedla. W pewnym momencie przystanąłeś, zauważając próbkę rozbawionych dziewczyn zanoszących się dzikim wręcz śmiechem, lecz tylko jedna z nich zdołała cię zainteresować. Szatynka miała przymknięte powieki i zaciągała się tytoniowym dymem, a na jej ustach błąkał się promienny uśmiech. Wpatrywałeś się w nią dłuższy czas, aż w końcu wypuściłeś głośno powietrze i podreptałeś w jej kierunku. Delikatnie ułożyłeś dłoń na jej ramieniu, a ona momentalnie zadarła powieki ku górze i zwróciła głowę w twoją stronę. Z jej palców wyślizgnął się szlug, a usta delikatnie się rozchyliły pod wpływem zdumienia. Spoglądała na ciebie długo, ale nie dziwiło cię to. Była zszokowana twoją obecnością w tym miejscu i w tym momencie. Wyglądało na to, że przerwałeś jej dobrą zabawę. Niepokoił cię fakt, że wszystkie otaczające ją kobiety nadal rechotały jak szalone, a w powietrzu rozpoznać się dało woń jednej z psychoaktywnych substancji. Odciągnąłeś ją na bok. Przystanęła naprzeciwko ciebie, przypatrując ci się z pytającym wzrokiem.
       -Co ty wyprawiasz?!-rzuciłeś wściekły.- Palisz fajki?! Jarasz?!-wydzierałeś się, lekceważąc ciekawski wzrok jej koleżanek.
      -Artur, nie wtrącaj się.-odparła ze stoickim spokojem.-Trochę się pozmieniało od tamtych czasów.
     - Po co wróciłaś?! Po co do cholery znów tu jesteś?!-parsknąłeś, czując jak tracisz nad sobą kontrolę.
Przemawiała przez ciebie złość, a wręcz furia. Nienawidziłeś jej za to, że znowu pojawiła się w twoim otoczeniu, w twoim życiu.  Nagle zdecydowała wrócić do ojczyzny jak gdyby nigdy nic i traktować cię jak powietrze, którym przez twój pierwszy sezon w Skrze oddychała niemal codziennie. Jej zjawienie się w mieście twojego obecnego klubu już pociągnęło za sobą negatywne wydarzenia. A to był dopiero początek twojego pobytu w tym miejscu. Gardziłeś ją za to, że już podczas waszego pierwszego spotkania zatrzęsła twoim dotychczasowym życiem i sprawiła swoją obecnością w tym cholernym sklepie, że zapragnąłeś za nią wybiec,  pocałować ją i rozwiać wszelkie wątpliwości czy wasza wspólna przeszłość faktycznie została zamknięta na kłódkę, a klucz został wyrzucony gdzieś daleko . Sprawiła, że zapomniałeś o swoim dotychczasowym świecie, którym niepodważalnie była Jagoda i za to najbardziej jej w tym momencie nienawidziłeś. Ledwo się napotkała na twojej drodze, a już miała na ciebie tak intensywne działanie, ale cóż kiedyś faktycznie była twoim wszystkim.
     -Arczi, ja... Nie mogę ci powiedzieć.-wypowiedziała słabym głosem, spuszczając głowę, aby skryć się przed twoim przenikliwym wzrokiem błękitnych tęczówek.
   - Jak to kurwa nie możesz?!-nadal na nią wrzeszczałeś.- Jagoda, do cholery! Ludzie od tak nie wracają!
  - Masz rację. Nie zrobiłam tego od tak. -zadarła głowę ku górze i popatrzyła ci głęboko w oczy.-Miałam jakiś powód.
 - Jaki?-mruknąłeś cicho.- Błagam cię powiedz mi ze względu na to co nas kiedyś łączyło, bo ja zwariuję.-szepnąłeś, zaczesując włosy  sprawnym ruchem do tyłu.
Adamiak ledwie uniosła kąciki ust na twoje słowa. Nabrałeś nadziei, że jednak zdecyduje się tym motywem z tobą podzielić, ale zrobiła coś czego kompletnie się nie spodziewałeś, Arturze. Wspięła się na czubki palców i sięgnęła twoich ust, muskając je subtelnie. Nie wiedziałeś dlaczego to wykonałeś. Może uczyniłeś to pod wpływem impulsu, może instynktu czy przeczucia, ale pozwoliłeś jej napierającemu na twoje wargi językowi wtargnąć do wnętrza twojej buzi. Chyba pozostała ci do niej cząstka słabości. Może nawet dość jej spora część, ale uczyniłeś to Arturze. Pozwoliłeś jej działać. Zacisnąłeś mocniej powieki i poddałeś się tej chwili. Włączyłeś się w tą pieszczotę, oddając pocałunek z nie mniejszym zaangażowaniem niż inicjująca go Ewelina. Szatynka oplotła dłońmi twoją szyję, a ty zachłannie kosztowałeś jej warg, pieszcząc językiem jej podniebienie. Byłeś zbyt skupiony na twojej dawnej miłości, aby zorientować się jakim sposobem i kiedy dokładnie znalazłeś się w jej mieszkaniu. Zamiast sporządzać dla siebie kolacje w zaciszu własnego mieszkania konsumowałeś ponownie bliskości Adamiak. Przyciśnięty przez nią do ściany pozwalałeś jej zdzierać z ciebie bluzę, a następnie koszulkę. Ty także sprawnie poradziłeś sobie z jej bluzką i pod opuszkami palców czułeś ponownie jak dawniej jej aksamitną skórę, która teraz była opalona o dobre kilka odcieni. Musiałeś przyznać, że w tym obliczu jeszcze bardziej ci się podobała. Tym razem to ty  przygwoździłeś ją do  ściany, pozwalając, aby oplotła cię nogami szczelnie w pasie. Nachyliłeś się nad jej karkiem i scałowywałeś jego skórę, wysłuchując pomruków zadowolenia wydostających się z ust dziewczyny. Po chwili ruszyłeś w kierunku jej sypialni.  Tkwiłeś w transie. Byłeś zbyt pochłonięty pięknem szatynki by myśleć racjonalnie. Po raz kolejny z twoich myśli ulotniła się postać brunetki. Zbyt wnikliwie analizowałeś różnice jakie mogły zajść na jej ciele przez okres, kiedy przebywała po za granicami ojczyzny.  A kiedy do twoich nozdrzy dostawał się jej otumaniający zapach przepadałeś bezpowrotnie. Uśmiechnąłeś się pod nosem, wpijając ponownie w jej wargi, kiedy próbowała się dobrać do twojego rozporka. Uwielbiałeś to uczucie, kiedy sunęła dłońmi po zarysach twoich mięśni i zwiedzała nimi także nagie plecy. Po chwili dolne partie waszych ubrań także spoczęły na podłodze. Czubkiem nosa mknąłeś po jej nagim ramieniu, strącając szelkę od jej czerwonego stanika. Po chwili to samo uczyniłeś z drugą po drodze naznaczając jej skórę mokrymi śladami. Biegłeś przeszywającym wzrokiem po jej wspaniałym ciele, a dłońmi zwiedzałeś jego każdy zakamarek.  Czułeś nawiedzającą ją gęsią skórkę. Odpiąłeś chawkę od jej biustonosza i rozkoszowałeś się jej cudnymi piersiami, obrysowując ich kształt koniuszkiem języka oraz zahaczając nim o ich wrażliwą część. Jej ciche pojękiwania doprowadzały cię do szaleństwa. Łaskotałeś ją, gdy obsypywałeś pocałunkami jej pępek, na co wskazywał jej cichy chichot. Po chwili ostatnia dzieląca was granica została usunięta, a ty mogłeś zatopić się w niej w pełni i posmakować ponownie jej bliskości w bardzo intymny sposób. Jej dłonie przywarłeś do poduszki swoimi. Nachylałeś się nad jej twarzą, urozmaicając spierzchnięte wargi w namiętne, gorące pocałunki. Toczyłeś z nią bitwę o dominację. Wiła się pod tobą z każdym twoim ruchem, a gdy niespodziewaniem zwiększyłeś tempo z jej krtani wydobył się rozległy jęk, a później krzyk. Jej paznokcie wędrowały od góry do samego dołu twoich pleców, wzbogacając je w czerwone szramy. Skryłeś twarz w jej  włosach i czerpałeś wraz z nią przyjemność z tej chwili uniesień, zapominając o otaczającym was świecie. O jutrzejszym treningu, o Kochanowskim, który zachwycony twoim zachowaniem nie będzie, kiedy dotrze do niego informacja o nim, o Jagodzie,  nad której nieobecnością jeszcze nie dawno rozpaczałeś, o uczuciu jakim darzyłeś brunetkę. Teraz byłeś tylko ty i ona. Arturze, jeszcze nie wiedziałeś jak ta decyzja odmieni twoje życie.

~*~
Hello! ^^
Ja wiem, ja wiem. Miałam być wcześniej, ale mudnial mnie zatrzymał :D Natchniona i rozpromieniona zdobytym Mistrzostwem Świata kilka godzin temu zdecydowałam się zarwać noc i to w końcu napisać :3 Jestem niebywale dumna z całej naszej drużyny, ale szczególnie właśnie z Artura, który jak na tak wielką imprezę, w której po raz pierwszy brał udział spisał się kapitalnie i naprawdę miło się patrzy na jego rozpromienioną mordkę *.* Z Kochana także jestem dumna, bo pamiętam jak zauważyłam go na MŚ Juniorów ponad rok temu i jakie wrażenie na mnie wtedy wywarł, a teraz rok później dołożył tytuł Mistrza Świata Seniorów <3  To jest naprawdę niewiarygodne i cudowne! Wiedziałam, czułam to, że będzie wielkim zawodnikiem, że reprezentacja seniorów będzie miała z niego duży pożytek, ale nie spodziewałam się, że to nastąpi aż tak szybko! Szacun dla niego i dla Artka jak i dla całego naszego teamu <3 Dziękuję tym chłopakom za tyle dni wypełnionych emocjami, niesamowitą walką i za wszystko <3 Są wielcy! Szkoda mi jedynie odrobinkę tego, że Tomek nie mógł tam z nimi być, ale co uciecze to się nie odwlecze, także Forni za rok w kadrze musi być :D A teraz nieco o rozdziale... Spodziewał się ktoś takiego obrotu sprawy? Jak się okazało Jaga miała rację. Artur wylądował z Ewel w łóżku :O Co dalej będzie? Przekonamy się chyba w weekend :D Zapewniam Was, że na bank zaskoczę :3  Całuję i do zobaczenia! ;*

poniedziałek, 17 września 2018

Siódme wybicie wskazówek

           Poczułeś mocne szarpnięcie za ramie i zostałeś odciągnięty od szatynki. Wzniosłeś przymknięte na czas pocałunku powieki i  zwróciłeś głowę w kierunku właściciela dłoni nadal znajdującej się na twoim przedramieniu. Nagle czas równo ze zmierzeniem wzrokiem twarzy Kochanowskiego jakby się zatrzymał. Zawód w jego szarych oczach i pewnego rodzaju niezrozumienie uświadomiły ci  jak podle się zachowałeś.  Spuściłeś głowę, wbijając wzrok w czubki swoich butów. Skryłeś twarz w dłoniach i przetarłeś ją nimi, wzdychając głośno. Było ci tak cholernie wstyd za to co zrobiłeś, a cisza ze strony szatynki jeszcze bardziej cię dobijała.
      -My już musimy iść.-rzucił w popłochu środkowy, ciągnąc cię za łokieć w kierunku twojego samochodu. 
Wyrwałeś się z jego uścisku, gładząc dłońmi materiał spoczywającego na tobie ubrania. Z całej siły uderzyłeś stopą w przednią oponę i zakląłeś siarczyście pod nosem. Wplotłeś smukłe palce w jasne włosy i nerwowo zaczesywałeś je do tyłu, próbując zebrać myśli. Zacisnąłeś powieki, oddychając głęboko, aby się uspokoić. Wtem usłyszałeś cichy głos blondyna informujący cię, że w takim stanie nie możesz siąść na kierownice i to on poprowadzi twój samochód. Skinąłeś machinalnie głową i zatrzasnąłeś za sobą drzwi od strony pasażera. Obserwowałeś jak twój towarzysz opada na fotel kierowcy i zapina pas, po czym chrząka donośnie i spogląda na ciebie znacząco.
     -Czas ci uświadomić, Arturze kilka ważnych rzeczy.-rozpoczął łagodnym tonem głosu Kochanowski.-Po pierwsze mój drogi przyjacielu chyba postradałeś zmysły, całując tą panienkę zaraz po jej powrocie.-skarcił cię wzrokiem.- Po drugie do cholery masz dziewczynę! Po trzecie kurwa ogarnij się, bo nie ręczę za siebie i ci przypierdolę jak będzie trzeba!- zdziwiony przypatrywałeś się wyprowadzonemu z równowagi Jakubowi.
        -No właśnie. Jagoda...-uderzyłeś się z otwartej dłoni w czoło.- Kurwa, kompletnie o niej zapomniałem!
       -Gratulacje ilorazu inteligencji!
Pacnąłeś przyjaciela w ramie i utonąłeś w oceanie własnych myśli. Kuba miał całkowitą rację. Zasługiwałeś na porządne oberwanie z jego strony. To jak zachowałeś się względem kochającej cię tak mocno Jagody było nie fair, a wręcz karygodne. To ona wyprowadziła cie na prostą po wyjeździe z Bełchatowa. To ona wspierała cię w tym co robisz i była na każdym meczu rozgrywanym w gdańskiej Ergo Arenie, nie pozostając nigdy nie widoczną. Zawsze gdy się tam znajdowała  odczuwałeś wyraźnie jej podporę na boisku, gdyż nie była w stanie szczędzić gardła i dłoni. A dlaczego Ewelina uciekła? Gdyż ją to przerosło. Nie była w stanie umacniać cię w tym co kochałeś, czemu bezgranicznie się poświęcałeś. Nie zamierzała tego robić kosztem własnego cierpienia na tym w postaci małej ilości czasu jaki jej poświęcałeś. Postawiła ci ultimatum, którym zadała ci dotkliwy cios, a ty mimo to wybiegłeś za nią z tego cholernego supermarketu i pocałowałeś, zapominając o całym świecie, o brunetce, która dopinała ostatnie sprawy nad morzem, aby zawitać niebawem do twojego nowego mieszkania. Martwiło cię to jak wpływ nadal ma na ciebie twoja była partnerka. Omamiła twój umysł bez najmniejszego wysiłku. Zamąciła ci w głowie i wznieciła ponownie ogień w twoim sercu. Niepokoiło cię to. Pokręciłeś głową stanowczo, chcąc odgonić od siebie kłębiące się w twoim umyśle na temat Adamiak myśli. Kochan zerknął na ciebie z uniesioną brwią, okręcając kierownicę. Jego opanowany głos otulił twoje uszy, prawiąc ci kazania na przyszłość, na które ochoczo kiwałeś głową. Nieco irytował cię swoimi pouczeniami, gdyż był młodszy i to ty więcej doświadczyłeś w życiu, ale wiedziałeś, że chciał dobrze. Pierwszy raz poczułeś to, kiedy zagaił do ciebie odnośnie swoich problemów z płcią piękną. Od tamtego czasu w jego życiu nastała jednak równowaga jeżeli chodziło o wybrankę serca, w twoim wydawało ci się, że panowała, ale zaburzyła ją skutecznie Adamiak. Gdyż w tobie nadal kiełkowało jakieś uczucie względem dawnej ukochanej. Odetchnąłeś z ulgą, kiedy blondyn przekręcił kluczyk w statyce, gasząc silnik, bowiem to oznaczało, że w końcu uwolnisz myśli od postaci szatynki, a doskonale wiedziałeś, że na jej miejscu powinna w nich spoczywać brunetka. Poderwałeś się z miejsca i z jego pomocą zabrałeś się za wnoszenie wyposażenia bagażnika do twojego nowego lokum. Po kilku minutach  rozkładania nowych rzeczy na odpowiednie miejsce runąłeś na kanapę z chłodnym chmielowym trunkiem, a Kochanowski uderzył swoją butelką o twoją, uśmiechając się szeroko.
         -Za twoje miłosne życie, Arczi.-mruknął pod nosem.
Popatrzyłeś na niego powątpiewająco i zaśmiałeś się pod nosem, zdając sobie sprawę, że teraz będzie z ciebie kpił. Popijałeś napój alkoholowy i czułeś, że tego właśnie potrzebowałeś. Chwili zwolnienia tempa. Przymknąłeś powieki i wsłuchiwałeś się mimowolnie w rozmowę środkowego toczoną z jego dziewczyną. Nagle jednak poczułeś czyjeś dłonie na powiekach.
        -Kochan, weź sobie jaj nie rób!- parsknąłeś, chichocząc pod nosem.
  Uniosłeś powieki i zmarszczyłeś brwi, kiedy Kuba zanosił się głośnym, niepohamowanym śmiechem, spoglądając za oparcie kanapy. Odchyliłeś głowę do tyłu i mimowolnie kąciki twoich ust wzniosły się na wyżyny. Poderwałeś się z kanapy i otuliłeś szczelnie ramionami drobną sylwetkę dziewczyny. Brunetka owinęła dłonie wokół twojej szyi i przywarła do ciebie całym ciałem, oplatając cię nogami w pasie.  Wpiła się zachłannie w twoje wargi, a ty nie miałeś innego wyjścia jak wyciskać żarłocznych pocałunków na jej słodkich ustach. Owinąłeś wokół palców jej długie, ciemne kosmyki związane w wysokiego kucyka, delektując się ich miękkością. Nozdrza otuliła znajoma, utęskniona woń, a zmysłami zawładnęła ta urocza brunetka.  Oderwała się od ciebie, uśmiechając się rozczulająco i oparła czoło o twoje, starając się unormować płytki oddech.
        -Tak się cieszę, że cię widzę.-wypowiedziała pełnym podekscytowania głosem.
       - Ja też się cieszę skarbie, że tutaj jesteś.-powiedziałeś, gładząc dłonią jej policzek.- A co tak prędko?
    - Mama widząc, że umieram z tęsknoty za jej ulubionym zięciem zaproponowała, że resztę rzeczy wyśle mi pocztą a te najpotrzebniejsze pomogła mi spakować i o to jestem.- oświadczyła uradowana. - O cześć Kuba! Wybacz, nie zauważyłam cię.-musnęła przelotnie jego policzek wargami.
       - Witaj Jagódko.-odparł wesoło blondyn odwzajemniając jej gest.- To ja was może zostawię.- poderwał się z miejsca.
      - Ty się chyba wygłupiasz, Suchy!- skarciłeś go momentalnie.-Piłeś, a na nogach taki kawał szedł nie będziesz.
      - Arczi, kretynie ty już lepiej nie pij więcej.-uderzył sobie z otwartej dłoni w czoło.- Mieszkam piętro wyżej, chuju bobrze.-pstryknął cię palcem w czubek nosa.
Janczak roześmiała się dźwięcznie, kręcąc głową nad twoim ogarnięciem, a ty jedynie wzruszyłeś ramionami i uśmiechnąłeś się szeroko. Przeprosiłeś dopiero co przybyłą dziewczynę i podreptałeś przy boku siatkarza do drzwi. Przybiłeś z nim piątkę na pożegnanie i nim zdążyłeś przymknąć za nim drzwi, usłyszałeś jeszcze :
     - Powiedz jej prawdę, Artur.
Westchnąłeś głośno, zdając sobie sprawę z tego, że tak będzie najlepiej jednak nie chciałeś psuć atmosfery tuż po jej zjawieniu się. Podrapałeś się zakłopotany po głowie i wróciłeś do salonu. Objąłeś ramieniem brunetkę i złożyłeś na jej czole czuły pocałunek, uśmiechając się kącikiem ust. Jej głowa spoczywała na twoim ramieniu, a jej opadające z każdą sekundą coraz niżej powieki świadczyły o tym, że podróż dała jej w kość. Po mimo sporego czasu rozłąki pomiędzy wami panowała cisza, ale wcale nie była tą z rodzaju niekomfortowych, ciążących. Po prosto rozkoszowaliście się swoją obecnością całkowicie, uznając, że słowa w tej sytuacji są zbędne. Wypuściłeś powietrze ze świstem, czym przywołałeś na siebie zaintrygowane spojrzenie twojej towarzyszki i chrząknąłeś głośno.
      - Jaga, bo ja ci muszę coś powiedzieć.-sapnąłeś zdenerwowany.
      - Słucham cię, Artur.-zmieniła pozycję na wygodniejszą, odrywając się od twojego ramienia.
      - Ona wróciła. Ewelina jest w Bełchatowie i dzisiaj z Kochanem ją widziałem.-wypowiedziałeś najbardziej stoickim tonem głosu na jaki było cie w danym momencie stać.
      - Twoja pierwsza miłość tak?-zapytała nieśmiało Jagoda.- To coś pomiędzy nami zmienia? Po co mi to mówisz?-wpatrywała się w ciebie wyczekująco.
       -Tak. Ależ oczywiście, że nie kochanie. Mówię tylko, abyś wiedziała, bo zasługujesz na prawdę.-popatrzyłeś jej głęboko w oczy.
       - Dlaczego mam wrażenie, że nie wiem wszystkiego?-uniosła pytająco brew, spoglądając na ciebie płochliwie.
      - Jakby ci to powiedzieć.-skryłeś twarz w dłoniach.- To był impuls, Jaga. Pobiegłem za nią i coś dziwnego mnie pchnęło do tego, aby ją pocałować. Jakaś część mnie pragnęła dowiedzieć się czy ona nadal mnie kocha. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę z tego co robię.-oświadczyłeś załamany, spostrzegając w jej  szmaragdowych oczach ból.
        -Dobrze zrozumiałam?! Pocałowałeś ją?!- poderwała się z kanapy i stanęła naprzeciwko ciebie, mierzą cię wzrokiem pełnym niedowierzania z mieszanką szoku, a ty skinąłeś głową.-Kochasz ją?-szepnęła ledwo słyszalnie.
         - Jaga...-chwyciłeś ją za nadgarstek, wpatrując się głęboko w jej oczy.
         - Kochasz czy nie?!-wrzasnęła, chłonąc oliwkowymi tęczówkami twoją twarz.
         -Nie wiem!-odparłeś natychmiast, ale byłeś pewien tej odpowiedzi. Była ona szczera.- Jaga, to naprawdę był moment, kiedy straciłem kontrolę. To był szok. Zobaczyłem ją po raz pierwszy po tak długim czasie. Wiem, że zachowałem się nie fair w stosunku do ciebie, ale naprawdę tego żałuję. Kocham cię.-tłumaczyłeś jej łagodnie, przyciskając do klatki piersiowej jej twarz.
        -A co będzie jak stracisz kontrolę na dłużej? Wylądujecie w łóżku?!-parsknęła.
Wyrwała się z twojego uścisku i minęła twoją sylwetkę, zgarniając po drodze stojącą w wejściu do salonu niewielką walizkę. Skrzywiłeś się znacznie, kiedy do twoich uszu dotarło trzaśnięcie drzwi. Podbiegłeś do nich i wykrzykiwałeś jej imię, jednak ona nie zdecydowała się wrócić, a ty nie miałeś odwagi za nią pobiec. Znałeś ją. Potrzebowała teraz samotności. Pragnęła pozbierać myśli i ochłonąć. A tobie pozostało jedynie czekać i modlić się, aby nie postawiła krzyżyka nad waszą wspólną przeszłością i tak dobrze zapowiadającą się przed tą rozmową teraźniejszością. Uderzyłeś z całej siły w fakturę drzwi i osunąłeś się po niej, skrywając twarz w dłoniach.
         - Szalpuk...-usłyszałeś znajomy głos tuż nad swoją głową.
        - Powiedziałem jej. Powiedziałem jej wszystko, Kuba.-powiedziałeś słabo.

~*~
Hello! ^^
Miało być w środę, ale nie miałam siły, a że karuzela mundialowa trwa to postawiłam na weekend, w którym także się nie zmieściłam :D No, ale tutaj minimalnie akurat xD  Oświadczam Wam tutaj, że na studia idę za rok także będziecie mnie tylko przeklinać teraz, gdy zasypane będziecie nauką a ja będę publikować jak szalona :D Umówmy się, że tutaj publikować będę nowości co środę, a jak się nie pojawi to poprawiać się będę w weekend, okay? ^^  Co sądzicie o tym rozdziale? Artur pośpieszył się z tą rozmową czy może postąpił słusznie? ;) Jako, że Maślaka skończyłam to teraz mogę wybrać bloga, na którym mogłabym publikować dwa razy w tygodniu, ale w sumie nie chcę Was zasypywać bo szkoła, a potem ciężko zabrać się do nadrabiania, wiec umówmy się, że w poniedziałek zaglądacie na Bicka, którego piszę z Paulką, we wtorek Fornalowie witają z nowością a w środę lub weekend tutaj ;) Jakie drużyny oglądacie na tych MŚ? ;3 Ja oczywiście standardowo po za naszymi chłopcami  USA i Bułgarię, gdyż Niko nie lubić się nie da :D Całuję i do zobaczenia ;* ( Za kilka godzin może pojawi się nowość na Bicku, także zaglądajcie ^^ )

wtorek, 4 września 2018

Szóste wybicie wskazówek

        Pozwoliłeś się nikle wznieść kącikom ust na wyżyny, gdy w zasięgu twojego wzroku znalazły się charakterystyczne dla miasta pokaźnych rozmiarów kominy. Przesunąłeś dłońmi po skórzanej powierzchni kierownicy, skręcając na jednym ze skrzyżowań.  Znowu tutaj byłeś. Ponownie po upływie tych dwunastu miesięcy poruszałeś się doskonale znajomymi drogami. Lubiłeś to miejsce, jednak twoim azylem była hala Energia, w której kierunku zmierzałeś bełchatowskimi ulicami. Twoja ponowna obecność w  tej miejscowości tym razem jednak wywoływała u ciebie zupełnie inne emocje. Targała tobą niesamowita ekscytacja na czekający cię moment ponownego ujrzenia twarzy dawnych kolegów z drużyny czy radość na wieść, że szeregi tego zespołu zasilał będzie twój kadrowy przyjaciel Kochanowski. Jednak te odczucia skutecznie tłamsił strach. Przerażenie zalewało całe twoje ciało i doskonale było widoczne dla twojego oka, gdy co jakiś czas ręce spoczywające na sterze samochodu drgały niebezpiecznie. Westchnąłeś głośno na ten widok i starałeś się uspokoić skołatane nerwy.  Prędzej czy później przyjdzie ci się zmierzyć z najbardziej szkodliwym przeciwnikiem, który wyrządził trwałe rany na twojej psychice, czyli twoją byłą partnerką. Nie uda ci się przed tym uciec, Arturze i doskonale o tym wiedziałeś.  Odetchnąłeś z ulgą na myśl, że wreszcie pozbędziesz się kołaczących w twojej głowie myśli. Twoje błękitne tęczówki  odnalazły budynek, który przez sezon 2016/17 zasiał szczególne miejsce w twoim sercu, a kąciki ust ponownie musnęły szczyty. Przekręciłeś kluczyki w statyce, gasząc tym samym silnik i po zaczerpnięciu głębokiego oddechu przekroczyłeś próg obiektu. Omiatałeś wnikliwym wzrokiem ozdobione fotografiami drużyn powieszonymi chronologicznie ściany  i starałeś się odszukać w swoim otoczeniu jakiekolwiek zmiany, które zaszły tutaj od momentu twojej ostatniej wizyty. Dostrzegłeś ich jednak znikomą ilość  w postaci kilku nowych wyróżnień. Często przechodząc się tym  korytarzem wspominałeś, kiedy jako dziecko czy nastolatek ściskałeś kciuki za tą ekipę i podziwiałeś z rozwartymi ustami jej grę. Teraz sam zasilałeś ich skład. Zapukałeś knykciami subtelnie w ciemno brązowe drzwi, a kiedy właściciel pomieszczenia kryjącego się za nimi zaprosił cię donośnym "proszę!"przekroczyłeś jego próg. Prezes klubu momentalnie poderwał się z biurowego fotela i podszedł do ciebie, ściskając cię serdecznie. Zaśmiałeś się na tak zaskakujące cię przywitanie i według jego prośby opadłeś na krzesło naprzeciwko jego osoby. 
        - Tutaj masz adres mieszkania oraz kluczyki.-podsunął w twoim kierunku nieskazitelnie biała karteczkę zapisaną błękitnym atramentem oraz plik kluczy.- Mam nadzieję, że to będzie owocna współpraca.-posłał ci szeroki uśmiech.
           - Dziękuję bardzo.- odparłeś, wstając z miejsca.- Rozmawia pan z Mistrzem Świata, więc to chyba retoryczne  stwierdzenie.-zaśmiałeś się, ściskając jego dłoń na pożegnanie. 
Mężczyzna pokręcił z rozbawieniem głową i odprowadził cię do drzwi. Zameldowałeś się na parkingu przed obiektem sportowym i ujrzałeś opierającego się  nonszalancko o karoserię twojego samochodu blondyna. Zachichotałeś  na jego widok i poklepałeś go przyjacielsko po plecach, po czym z głupkowatym uśmiechem rozwarłeś przed nim drzwi od strony pasażera. Kochanowski zaśmiał się na ten gest, a ty popchnąłeś go na siedzenie, chcąc jak najszybciej z jego pomocą wybrać odpowiednie meble oraz produkty do zapełnienia lodówki. Cieszyłeś się, że od momentu jego zagajenia do ciebie na temat dziewczyny wasza relacja nabrała odpowiedniego poziomu i nim zauważyłeś, a środkowy znał całą twoją przeszłość a także odrobinę planów na przyszłość. Wiedział także o Ewelinie i stała się ciebie wspierać w tej ciężkiej sytuacji. Kilkanaście minut później zanosiłeś się głośnym śmiechem, obserwując jak 21-latek rzuca się na łóżko i podpiera głowę na dłoni z miną rasowego pedofila. Tak doskonale cię rozumiał, że uznawałeś to niemal za cud. Po trzech godzinach opuściliście IKEA z masą kartonów, które upchnęliście we wnętrzu twojego samochodu i obraliście kierunek na supermarket. Tak także nie obeszło się bez masy śmiechu i cennych wskazówek blondyna, które tak miały postać drwin z twojej osoby odnośnie nawyków żywieniowych. Twój wyśmienity humor jednak zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Przy kolejce do kasy, na którą ty także się zdecydowałeś odnalazłeś szczupłą, drobną sylwetkę, którą byłbyś w stanie poznać wszędzie. Dziewczyna jakby wyczuła na sobie twój uważny wzrok i zwróciła głowę w twoim kierunku. Rozwarłeś wargi, nie dowierzając, że po mimo upływu czasu nadal była tak samo piękna. Jej stalowe tęczówki lustrowały uważnie każdy detal na twojej twarzy. Ty natomiast biegłeś wzrokiem po jej idealnej  figurze skrytej jedynie pod warstwą zapinanego na zatrzaski swetra i długiej, luźnej koszulki oraz ciemnych spodni. Jej ciemne włosy osiągały znacznie większą długość niż podczas waszych ostatnich wspólnych chwil. 
          - Arczi, halo!-wydarł się Kuba, machając dłonią przed twoimi oczami. 
         - To to to...ona.-wydusiłeś z siebie, niemiłosiernie się jąkając. 
         - No powiem ci, że gust masz niczego sobie.-szepnął ci do ucha z nikłym uśmiechem.-Wszystko w porządku?-uniósł pytająco brew, przyglądając się z obawą twojej twarzy.
         - Tak. Tylko...-zakłopotany przeczesywałeś włosy smukłymi palcami, obserwując jak dziewczyna zmierza ku wyjściu z budynku.- Masz tutaj kasę. Zapłać za wszystko.  Ja muszę iść.- tłumaczyłeś mu w popłochu.
Nie oczekiwałeś na jego reakcje. Przeprosiłeś stojących przed wami ludzi i pobiegłeś za szatynką na maksymalnym sprincie. Odetchnąłeś z ulgą, kiedy dostrzegłeś ją przy czarnym BMW ładującą reklamówki z zakupami do bagażnika. Momentalnie podreptałeś w tamtym kierunku i chrząknąłeś głośno, dając znać o swojej obecności.
       -Artur.-rzuciła zdumiona, wpatrując się z niedowierzaniem w twoją twarz.
  Zastygliście w niewiążącym kontakcie wzrokowym. W jej szarych oczach rozlewał się strach, ale przyćmiony był przez połyskujące iskierki . Jej oczy błyszczały niczym diament i doskonale zdawałeś sobie sprawę, że to ty odpowiadałeś za ten stan. Czułeś, że Adamiak nadal cię kochała. Musiałeś się o tym przekonać. Niebezpiecznie zmniejszyłeś dzielący was dystans w zadziwiająco szybkim tempie i ulokowałeś smukłą dłoń na jej bladym policzku. Drasnąłeś niemrawo jej usta. Smakowały porzeczką. Jej ulubioną gumą, której paczkę zawsze dostrzegałeś na kanapie w waszym wspólnym mieszkaniu. Niespodziewanie naparła na twoje wargi, a ty nie byłeś w stanie powstrzymać się przed chęcią odwzajemnienia pieszczoty. Wasze języki zatopiły się w gorącym, namiętnym tańcu. Rozkoszowałeś się aksamitnością jej warg, nie myśląc o konsekwencjach swojej decyzji. Nie byłeś w stanie. Nie kiedy po twoim brzuchu rozlewała się niebywale przyjemna fala ciepła i nie kiedy nie mogłeś odpędzić od siebie wrażenia, że jej usta są stworzone jak element układanki, jak puzzel pasujący do twoich ust. Nie wychwyciłeś stojącego nieopodal was, przy twoim samochodzie zszokowanego blondyna twoim zachowaniem. Byłeś zbyt pochłonięty ją. Eweliną Adamiak. Twoją pierwszą miłością. 

~*~
Kurde. To miało wyglądać inaczej, ale cóż... Po takiej przerwie ciężko wrócić od razu na dobry poziom :( Wybaczcie jakość tego wyżej :/ Następny powinien być lepszy ^^ Mam nadzieję, że wydarzeniami Wam nieco to wynagrodziłam, choć w komentarzach pewnie mnie pozabijacie za to co zrobił Artur z  Eweliną :D Umówmy się, że rozdziały tutaj będą się pojawiać w środy lub weekend ;) Przez zdawkę z matmy nie miałam kiedy usiąść do Artura, a potem ciągle coś było stąd ta długa przerwa ;) Przepraszam za nią, ale już wracam.  Całuję i do zobaczenia za tydzień ! ;*
PS: Zerknijcie też na Maślaka & Olę oraz Tomka & Janka & Aurelię i niebawem Michała, Julkę i Izę ^^

piątek, 3 sierpnia 2018

Piąte wybicie wskazówek

        Przymknąłeś powieki, a twoje uszy otulił nieśmiertelny, niosący się po łódzkiej hali doping "Polska Biało-Czerwoni!". Wzdrygnąłeś się na deszcz przebiegający twoje plecy wraz z ryknięciem  prawie 14 tysięcy ludzkich gardeł. Twoje ciało zalała fala gorąca, kiedy set dobiegał końcowej fazy, a reprezentacja Niemiec posiadała kilku punktową przewagę nad wami. Rozsunąłeś zamek bluzy skąpanej barwami narodowymi i złapałeś się za głowę, dostrzegając jak Michał Kubiak umiejscowił piłkę w siatce, oddając przeciwnikowi 25-ty punkt.  Przeszedłeś na drugą połowę pola gry i rozgrzewałeś się wraz z Kochanowskim, wymieniając spostrzeżenia na temat gry w pierwszym secie. Blondyn kiwnął głową w stronę zmierzającego w twoim kierunku trenera i zaprezentował w całej okazałości swoje śnieżnobiałe uzębienie, klepiąc cię po ramieniu, gdy selekcjoner oświadczył ci, że wchodzisz na parkiet. Twoja twarz od razu się rozpromieniła, a szybko zrzucona bluza wylądowała w koszu z piłkami. Wszedłeś na boisko wraz  z chłopakami i od razu uraczyłeś ich wachlarzem motywujących słów. Muzaj pokręcił z niedowierzaniem głową nad twoim zapałem, a ty jedynie wzruszyłeś ramionami na znak, że nic już nie potrafisz na to poradzić, że taki jesteś.  Skrzywiłeś się, gdy twoje oczy zarejestrowały obraz rozwścieczonego Belga żądającego przerwy tuż po zaledwie dwóch minutach od początku seta.  Nie dziwiłeś mu się.  Jeden do trzech nie brzmiało, ani nie wyglądało najlepiej.  Jednak po wskazówkach udzielonych przez głowę drużyny wcale nie jest lepiej. Muzaj zostaje zablokowany na prawym skrzydle, a prowadzenie Niemców wynosi już 5:2. Po chwili otrzymałeś piłkę na lewy atak i wzbiłeś się w powietrze, przełamując blok przeciwnika. Uśmiechnąłeś się nikle pod nosem na widok piłki wędrującej po opuszkach palców jednego z Niemców i uradowany opadłeś na boisko, ściskając chłopaków w kółku.  Chwilę później Maciek nie uplasował piłki w boisku, oddając jednopunktowe prowadzenie rywalowi. Zirytowany jęknąłeś pod nosem, gdy podopieczni Ganiego ponownie wypracowali przewagę dwupunktową. Zmotywowany wystawiłeś ramiona do przyjęcia w lewym kierunku, odbierając zagrywkę Kampy. Łomacz rozegrał żółto-błękitną Mikasę do Bieńka, ale jego atak został podbity. Chwilę później tą ją otrzymałeś przerzuconą przez plecy przez Zatorskiego i z nadzieją odprowadziłeś wzrokiem jej lot. Zakląłeś siarczyście podirytowany, gdy wpadła ona minimalnie w boisko. Mimo wszystko nie poddawaliście się. Kapitan zwolnił rękę i posłał potężną zagrywkę, której Niemcy nie byli w stanie odebrać. Tliła się w was jeszcze nadzieja na wygranie tej partii, choć wynik 18:22 nie napawał optymizmem. Odebrał ją jednak punktowy atak Reichert. Machnąłeś wściekły zamaszyście ręką przebiegiem tego meczu. Spodziewałeś się czegoś zupełnie innego. Pragnąłeś nieść zespół do szczytu, do poprawy swojej gry, a tym czasem miałeś sobie do zarzucenia kilka błędów. Chciałeś, aby Janczak, która być może znajdowała się w hali patrzyła na ciebie z podziwem i radością. Nie mogłeś jej zawieść, a właśnie tak się teraz czułeś.  Byłeś pewny, że jest tobą rozczarowana. Przed wyjazdem do Łodzi kontaktowaliście się wielokrotnie, ale nie zapytałeś jej, nie zaproponowałeś wspierania cię na żywo. Miała swoje życie, swoje plany, zmartwienia. Nie miałeś zamiaru się jej narzucać. Zacisnąłeś pięści i zdeterminowany jak nigdy wcześniej podczas tego spotkania miałeś wkroczyć na plac gry, ale trener zablokował ci drogę.
         — Arturze, a gdzie ty się wybierasz?—uniósł pytająco brew, mierząc cię wzrokiem. —Zapraszam do kwadratu.—puścił ci oczko.
Objął cię ramieniem i zaprowadził w  wyznaczone miejsce, a zebrani w nim zawodnicy parsknęli głośnym śmiechem. Splotłeś ramiona na klatce piersiowej i ukazałeś im jedynie swój język, na co także się roześmiali.  Klaskałeś energicznie w dłonie, przyglądając się rywalizacji toczonej na korcie gry. Wrzasnąłeś uradowany, potrząsając Śliwką, kiedy Michał zakończył przechodzącą po silnej zagrywce Kwolka, który zjawił się na twoje miejsce.  Z nieco spokojniejszym oddechem oglądałeś dalszy  przebieg seta, gdyż poziom gry w twojej drużynie znacznie się poprawił.  Twoi koledzy zdołali utrzymać kilku punktową przewagę aż do zakończenia partii. Pognałeś do Kochanowskiego, potrząsając go za ramiona rozemocjonowany na co jedynie zachichotał pod nosem, badając dłonią twoje czoło w obawie o  gorączkę, która mogła cię zaatakować. Roześmiałeś się na jego zachowanie i uściskałeś Kwolka, który skończył piłkę setową.  Bartek zmierzył twoje włosy i pognał na drugą połowę boiska. Czwarta partia miała naprawdę dziwny przebieg.  Kręciłeś głową z niedowierzaniem, gdy reprezentacja Polski  utraciła dwa oczka większej zdobyczy niż Niemcy, doprowadzając do walki punkt za punkt. Stałeś z chłopakami w kwadracie i obejmując ich ramionami, przypatrywałeś się temu co toczy się na boisku. Dwa skuteczne ataki Kubiaka i piłka setowa. Piłka o utrzymanie się w tym meczu.  Bronią się podopieczni Ganiego.  Michał ze swobodą obija blok na prawym skrzydle. Bartek Kwolek zablokowany. Załamałeś ręce. Wpatrywałeś się w parkiet z nadzieją. Niestety, Kampa posłał zagrywkę, której nikt nie był w stanie obronić. Piłka przetoczyła się na taśmie i wpadła w plac gry. Wasz plac gry. Spuściłeś głowę, nie chcąc oglądać zawiedzionych twarzy kibiców. Kątem oka zerknąłeś na tablicę wynikową. Nie dowierzałeś. 1:3 z Niemcami. Choć pokonaliście wielką, potężną Francję. Teoretycznie lepszą, mocniejszą od waszych zachodnich sąsiadów z mapy. Zarzuciłeś ręcznik na szyję i po chwili rozciągania opuściłeś Atlas Arenę, lekceważąc kobiecy, wysoki pisk. Nie miałeś ochoty na zdjęcia. Byłeś zajęty obwinianiem samego siebie o tą cholerną porażkę na własnej ziemi. Nagle do twoich uszu dotarł odgłos biegu, a chwilę później odczułeś wskakująca na ciebie dziewczynę oraz jej nogi oplatające twój pas. Zadarłeś głowę ku górze i z niedowierzaniem spoglądałeś na jej twarz błękitnymi tęczówkami. Zamarliście w niewiążącym, niemęczącym kontakcie wzrokowym. Mogłeś śmiało rzec, że stęskniłeś się za jej oliwkowymi tęczówkami. Widziałeś jak kąciki jej ust wzbijają się na wyżyny. To oznaczało tylko jedno. Przez jej głowę przemknęła jakaś szatańska, zwariowana myśl. Zeskoczyła  z ciebie i splotła wasze palce, pociągając cię za sobą. Uniosłeś pytająco brwi, ale nie zadawałeś pytań. Podążałeś tuż za nią. Brakowało ci tej spontaniczności, tej beztroski bijącej od brunetki.  Wciągnęła cię do skromnego, niewielkiego pomieszczenia i momentalnie przylgnęła do twoich ust, zamykając drzwi na klucz umieszczony w zamku. Zdziwiony jej nagłym wybuchem namiętności jęknąłeś przeciągle, ale spragniony wpiłeś się zachłannie w jej aksamitne wargi. Ująłeś w dłonie jej pośladki, ściskając je lekko i przyciągnąłeś ją bliżej siebie. Ponownie dzisiejszego dnia, a właściwie już wieczoru obwinęła nogi wokół twojego podbrzusza i popchnęła cię na pobliską ścianę.
        —Jaga, ty zwariowałaś?! Chcesz to tu zrobić?!—wytrzeszczyłeś oczy, przyglądając się zaskoczony jej twarzy.
      — Przecież to takie dziwne, że mam chcicę na chłopaka, którego nie widziałam ponad miesiąc!—gestykulowała żywiołowo dłońmi, dając upust oburzeniu.
         — Nie o to chodzi, tylko ja mogę zaraz z kadry wylecieć bo powinienem być teraz w szatni, przebierać się i ...—tłumaczyłeś jej, jednak przerwała ci, skradając pocałunek.
          — Ci! To zajmie nam tylko chwilę.—mruknęła zmysłowym głosem, przykładając palec do twoich ust.
Westchnąłeś głośno, gdy  zdarła z ciebie reprezentacyjną koszulkę, badając chłodnymi opuszkami smukłych palców skórę twojego torsu. W szybkim tempie zrzucaliście kolejne warstwy swoich ubrań, wyciskając na spragnionych siebie ustach żarłoczne pocałunki. Zwiedzałeś dłońmi każdy zakamarek jej ciała, kiedy spoczywała na podłodze. W dziwny, pokręcony sposób to otoczenie i ta sytuacja cię ekscytowała. Niebywale cię zaskoczyła tym posunięciem, ale podobało ci się oglądanie jej w takim żywiole. Łaknącej twojej bliskości po mimo wszystko. Nie myślała racjonalnie, ale imponowała ci tym. Postawiła na spontaniczność, na czerpanie z chwili i w pewien sposób to było urocze. Złość i fatalny nastrój po nieudanym meczu odpłynął od ciebie niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy rozwarła przed tobą nogi, a ty zagłębiłeś się w niej, starając się wargami uciszyć jej oznaki zadowolenia wydobywające się z jej krtani w postaci jęków, krzyków czy mruknięć. Wyznaczała paznokciami zaczerwienione szklaki na skórze twoich pleców, wijąc się z każdym twoim ruchem. Poruszałeś się do rytmu Familiar, który Jagoda upatrzyła sobie za przebój tego lata i wysłuchiwała go godzinami, a także włączyła chwilę temu, abyście mięli z nim jak rzekła "miłe wspomnienia". Skryłeś twarz w zagłębieniu jej szyi, urozmaicając jej skórę w kilka sinych śladów, które tym razem jej nawet nie przeszkadzały. Przymknąłeś powieki, wsłuchując się w jej płytki oddech i wzdrygnąłeś się na prąd przeszywający wasze ciała w tym samym czasie. Oparłeś czoło o jej czoło i popatrzyłeś na nią rozanielony, wykrzywiając usta w błogim uśmiechu. Złożyłeś na jej spierzchniętych wargach krótki, czuły pocałunek i opadłeś na zimną wykładzinę, oddychając szybko.
      —6 minut. Idealnie.—mruknęła pod nosem, przechylając głowę w twoją stronę. —Gdybyś miał ochotę kiedyś powtórzyć wiesz gdzie mnie znaleźć.—wdrapała się na twoje uda i nachyliła, łącząc wasze usta w długim, aczkolwiek spokojnym pocałunku.
      — Czasami się zastanawiam czy dobrze uczyniłem, wygrywając ten brązowy medal dla Ciebie i przystając na twoją nagrodę.—zaniosłeś się śmiechem.
      — Czemu?
     — Bo chyba się od tego uzależniłaś.—odparłeś rozbawiony.
    — Arczi, nie widziałam cię kilka tygodni.—zawyła, wydymając dolną wargę  i gładząc dłonią twój policzek.
    — Wiem, wiem, skarbie.—skinąłeś głową.—Też tęskniłem.—szepnąłeś wprost do jej ucha.
Mogłeś się założyć, że jej plecy przebieg dreszcz. Zeskoczyła z ciebie i zaczęła narzucać na siebie porozrzucane po całym schowku woźnego części garderoby. Ty także wsunąłeś na siebie reprezentacyjny strój, parskając śmiechem, gdy stwierdziłeś, że znieważyła go dzisiejszej namiętnej chwili. Po omieceniu wzrokiem przez szczelnie w drzwiach korytarza wydostaliście się z pomieszczenia i wtuleni w siebie udali w stronę szatni, uśmiechając do siebie znacząco.
    —Nie wnikam. —skwitował Kochanowski z szerokim, promiennym uśmiechem , wskazując palcem na twoje ubrane odwrotnie spodenki.
   — Kurwa!—rzuciłeś.—Możesz być pewna, że zaraz będą wiedzieć wszyscy.

~*~
Witam po raz pierwszy w sierpniu! ^^
Po trudniejszych dla Artka chwilach przyszło trochę słońca! ^^ Też mu się nieco od życia należy :D Na razie nie powiedział Jagodzie nic o powrocie byłej partnerki, ale czy w ogóle uważacie, że powinna wiedzieć? ;) Rozdział średni w moim wykonaniu, ale cóż... Kolejny będzie może lepszy, a przynajmniej się postaram by taki był :3 Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Dziś widzimy się  także na Masłowskim ^^