sobota, 23 czerwca 2018

Pierwsze wybicie wskazówek

      Przymknąłeś powieki i wciągnąłeś zamaszyście powietrze do płuc, aby po chwili pozwolić mu swobodnie opuścić twoje usta. Rozwarłeś powieki i zlustrowałeś wzrokiem licznie zapełnione trybuny obiektu sportowego mieszczącego się w twoim  rodzinnym mieście. Właśnie dziś przyszło ci się z nim mierzyć o ostatnie trofeum jakie mogłeś zapisać na koncie klubu w tym jakże pełnym zawirowań  sezonie. Pragnąłeś tego brązowego medalu jak niczego innego. Cieszyłeś się, że mogłeś zaprezentować swoje umiejętności na parkiecie. Doskonale zdawałeś sobie sprawę z tego, że gdyby nie wierni pasjonaci tego klubu, sympatycy gdańskich lwów mógłbyś nie otrzymać tej szansy. Byłeś im za to niezmiernie wdzięczny. A pod okiem włoskiego szkoleniowca rozwinąłeś skrzydła, stając się jednym z lepszych graczy tej edycji Plusligi. W pełni zadowalało cię twoje obecne życie, a fakt, że niebawem będziesz musiał stawić się w spalskim ośrodku wprawiał w jeszcze większą euforię. Obawiałeś się tylko rozłąki z tą kruchą, niewinną istotką. Wiedziałeś, że nawet jeśli jej tu nie ma to spoczywa przed telewizorem w swoim, przytulnym, przesiąkniętym słodką wonią jej perfum mieszkaniu i podziwia twoje zmagania w koszulce z twoim nazwiskiem, które w przyszłości zamierza otrzymać i zatrzymać na dłużej.  Mimowolnie kąciki twoich ust wznoszą się na wyżyny, kiedy wyobrażasz sobie brunetkę wlepiającą wzrok w plazmowy ekran z sałatką z kurczaka na kolanach, którą pochłania nałogowo od dwóch tygodni. Niepokoił cię ten rytuał, gdyż niebawem nie będzie się w stanie żywić niczym innym, a ty nie będziesz mógł tego monitorować. Westchnąłeś głośno i spojrzałeś powątpiewającym wzrokiem na Mikę, który sprezentował ci dość bolesne uderzenie piłki w policzek. Wzruszył jedynie ramionami i pognał na drugi koniec kolejki, aby nie otrzymać odwdzięczenia z twojej strony. Zaśmiałeś się pod nosem i także ustawiłeś się  w rzędzie. Chwilę później uderzyłeś nadgarstkiem w żółto-błękitną Mikasę, umieszczając ją w boisku.  Nim wychwyciłeś spotkanie się rozpoczęło, a ty po raz kolejny podczas tego sezonu, który powoli zapisywał ostatnie kartki statystyk, rozpocząłeś w czołowej szóstce.  Westchnąłeś zrezygnowany, zerkając na tablice wynikową. Zdenerwowany niedbale przeczesałeś palcami włosy i przygotowałeś się do kolejnej akcji.  Cztery do zera na otwarciu seta doskonale prognozowało ten mecz. Nie będzie zmiłowania dla przeciwnika. Czysta, solidna walka. Mobilizacja w zespole gospodarza została uwidoczniona już na samym początku zmagań o najmniej warty krążek. Chodziarz czy najmniej? Każdy medal wymagał niesamowitej ilości poświęceń, ciężkiej walki czy milion litrów przelanych na niego potu. Zdenerwowany przemieszczałeś się na boisku , starając się jakoś zmotywować drużynę.  Pierwsza partia od samej inauguracji była pogonią za ekipą z Olsztyna. Zirytowany uderzyłeś stopą w krzesło, gdy pierwsza odsłona meczu zakończyła się na korzyść gospodarzy. 25:16. To nie tak miało wyglądać. Mieliście solidnie wkroczyć w ten pojedynek. Zmobilizowany dawałeś z siebie wszystko na boisku. Rutynowo  spoglądałeś na tablicę wynikową i mimowolnie się uśmiechałeś. Druga partia spotkania prezentowała zupełnie inny obraz waszej drużyny niż kilkanaście minut wcześniej. Wzbiłeś się w powietrze i sprawnie obiłeś dłonie Kochanowskiego, wyprowadzając piłkę na aut. Uradowany podbiegłeś do kolegów i utonąłeś wraz z nimi w uścisku. Poczułeś jak twoje serce zalewa przyjemne ciepło, kiedy na widowni mignęła ci znajoma twarz mężczyzny, a później ciepły uśmiech kobiety. Niezmiernie ucieszył cię widok rodziców ściskających za ciebie kciuki. Byli z tobą w najważniejszym momencie. To niezmiernie miłe.  Niesiony jak na skrzydłach w defensywie podbijałeś wiele piłek. A w końcówce partii poradziłeś sobie ze szczelną olsztyńską ścianą. Niestety, minimalnie jednak polegliście w drugim secie. Wzmocniliście kilka elementów siatkarskiego rzemiosła i wyrównaliście stan spotkania. W tie breaku pewnie kroczyliście po zwycięstwo, po osiągnięcie pierwszego kroku przybliżającego was do zawiśnięcia na waszych szyjach brązowych medali. Wypełniony euforią podskakiwałeś z zawodnikami Trefla Gdańsk w kółku, celebrując radość po uzyskaniu wygranej na tak trudnym terenie. Jeszcze bardziej zadowolony byłeś, gdy spiker ogłosił cię najlepszym zawodnikiem meczu. Już knułeś w głowie jak wykorzystać ten argument na otrzymanie nagrody od Jagody. Wyczerpany zwlokłeś się z parkietu i przeskoczyłeś przez bandy, aby wylądować w matczynych ramionach ściskających cię czule. Musnąłeś policzki kobiety ustami i podarowałeś jej promienny uśmiech. Ojciec poklepał cię solidnie po plecach, gratulując MVP oraz zwycięstwa. Opadłeś na jedno z miejsc na trybunach i toczyłeś konwersację z rodzicami, starając się skorzystać w pełni z namiastki czasu jaki było wam dane spędzić razem.
         — Jesteś szczęśliwy? — rodzicielka zmierzyła cię uważnym wzrokiem.
        — Mając przy boku Jagodę ciężko nie być szczęśliwym. — zachichotałeś. — To cudowna dziewczyna. — mruknąłeś. — A teraz wybaczcie, ale muszę uciekać bo zaraz mi autokar spieprzy i ona osobiście mnie udusi. 

***
        Nacisnąłeś na dzwonek do drzwi i odliczałeś pod nosem sekundy dzielące cię od ujrzenia jej twarzy. Usłyszałeś szczęk zamka i dłonie brunetki spoczęły na twojej szyi, na której zdecydowała się uwiesić. Wzbiła się na czubki palców i przywarła ustami do twoich warg. Zagłębiałeś się we wnętrze jej mieszkania, a twoje nozdrza otuliła woń wanilii. Pociągnąłeś za sobą walizkę, pozostawiając ją w salonie i ułożyłeś dłonie na jej biodrach, napierając na jej wargi. Jedyne o czym marzyłeś przez te dwie cholernie dłużące się godziny w autokarze to poczuć słodki smak jej ust. W końcu oderwaliście się od siebie, a ty wzniosłeś kąciki ust, obdarowując ją rozkosznym uśmiechem. Oparła czoło o twoje czoło i spojrzała ci głęboko w oczy. Jej  szmaragdowe tęczówki zamigotały wesoło oraz zapłonęły dotąd ci nieznanym żarem.  Od blisko ośmiu miesięcy ta niewinna istotka była całym twoim światem. Nie chcąc jej skrzywdzić, ani sprawić jej cierpienia zwlekałeś z nocą, podczas której miałbyś przyjemność poznać każdy skrawek jej ciała spoczywającego pod materiałem ubrań. Czułeś jednak, że nieuchronnie zbliżasz się do momentu, kiedy 20-latka zapragnie zasmakować twojej bliskości z nieco innej perspektywy. Obawiałeś się jednak, że nie jesteś gotowy. Rana po Ewelinie może i została wprawiona w śpiączkę, ale jednak nie całkiem zagojona. Właścicielka mieszkania chwyciła cię za wielkie dłonie i opadła na kanapę. 
       — Artur, jeżeli tylko zdobędziesz medal zrobimy to. — jej melodyjny głos otulił twoje uszy. 
Kochałeś ją właśnie za to. Za możliwość zrozumienia się bez słów.  Miałeś wrażenie, że czasami czyta ci w myślach. Do dziś nie wiedziałeś jak ona to robi, ale niezaprzeczalnie ma ten dar. Posiada dar rozumienia cię jak nikt inny.  Jej niebiański uśmiech przyprawiał cię o szybsze bicie serca, które teraz niemal uderzało o twój mostek. 
       — Lepszej motywacji chyba w życiu nie miałem. — zaśmiałeś się wesoło. 
       — Świetny mecz, kochanie. — musnęła ustami twój policzek. 
Skradłeś przelotny pocałunek z jej warg i skierowałeś się w stronę łazienki. Skinęła jedynie głową i powędrowała do sypialni, aby przygotować dla was łóżko. Gorący strumień wody przyjemnie drażnił twoją skórę, a żel pod prysznic otulał nozdrza. Pośpiesznie otarłeś wilgotne ciało ręcznikiem i zameldowałeś się w pokoju brunetki. Ułożyłeś się na miękkim materacu tuż przy jej boku i wyszeptałeś przeprosiny, iż nie jesteś w stanie wykrzesać z siebie już żadnej energii. Pokręciła z niedowierzaniem głową, tłumacząc, że po takim meczu nawet od ciebie tego nie oczekuje i złożyła czuły pocałunek na twoich ustach, życząc ci dobranoc. Powieliłeś jej zachowanie i obserwowałeś jak przymyka powieki, opuszczając głowę na miękką poduszkę. Twoja dłoń wylądowała na jej płaskim brzuchu, a twarz zatopiłeś w jej gęstych włosach, owiewając jej szyję swoim oddechem. Chwilę nasłuchałeś się jej gadaniny o tym, że ją łaskoczesz w ten sposób, ale po chwili do twoich uszu dotarł jej równomierny oddech. Przywarłeś do jej ciała swoim i odpłynąłeś do krainy Morfeusza. 

~*~
Hejka! ^^
Ktoś się mnie tu spodziewał dzisiaj? Rozdział miał pojawić się wczoraj, gdyż uznałam, że warto czytelniczki nagrodzić za tak wspaniałą postawę Artura w końcówce meczu z Argentyną, ale trochę się męczyłam i jest jednak dzisiaj, ale na osłodę po porażce z Brazylią chyba w sam raz ;3 Tutaj jeszcze sezon ligowy, ale może i niebawem zapodam Wam reprezentacyjny ^^ A teraz mykam nagrodzić się paczką czipsów i ukochanym smakiem piwa za wykrzesanie w końcu tej jedynki :D Całuję i do zobaczenia ;*