piątek, 3 sierpnia 2018

Piąte wybicie wskazówek

        Przymknąłeś powieki, a twoje uszy otulił nieśmiertelny, niosący się po łódzkiej hali doping "Polska Biało-Czerwoni!". Wzdrygnąłeś się na deszcz przebiegający twoje plecy wraz z ryknięciem  prawie 14 tysięcy ludzkich gardeł. Twoje ciało zalała fala gorąca, kiedy set dobiegał końcowej fazy, a reprezentacja Niemiec posiadała kilku punktową przewagę nad wami. Rozsunąłeś zamek bluzy skąpanej barwami narodowymi i złapałeś się za głowę, dostrzegając jak Michał Kubiak umiejscowił piłkę w siatce, oddając przeciwnikowi 25-ty punkt.  Przeszedłeś na drugą połowę pola gry i rozgrzewałeś się wraz z Kochanowskim, wymieniając spostrzeżenia na temat gry w pierwszym secie. Blondyn kiwnął głową w stronę zmierzającego w twoim kierunku trenera i zaprezentował w całej okazałości swoje śnieżnobiałe uzębienie, klepiąc cię po ramieniu, gdy selekcjoner oświadczył ci, że wchodzisz na parkiet. Twoja twarz od razu się rozpromieniła, a szybko zrzucona bluza wylądowała w koszu z piłkami. Wszedłeś na boisko wraz  z chłopakami i od razu uraczyłeś ich wachlarzem motywujących słów. Muzaj pokręcił z niedowierzaniem głową nad twoim zapałem, a ty jedynie wzruszyłeś ramionami na znak, że nic już nie potrafisz na to poradzić, że taki jesteś.  Skrzywiłeś się, gdy twoje oczy zarejestrowały obraz rozwścieczonego Belga żądającego przerwy tuż po zaledwie dwóch minutach od początku seta.  Nie dziwiłeś mu się.  Jeden do trzech nie brzmiało, ani nie wyglądało najlepiej.  Jednak po wskazówkach udzielonych przez głowę drużyny wcale nie jest lepiej. Muzaj zostaje zablokowany na prawym skrzydle, a prowadzenie Niemców wynosi już 5:2. Po chwili otrzymałeś piłkę na lewy atak i wzbiłeś się w powietrze, przełamując blok przeciwnika. Uśmiechnąłeś się nikle pod nosem na widok piłki wędrującej po opuszkach palców jednego z Niemców i uradowany opadłeś na boisko, ściskając chłopaków w kółku.  Chwilę później Maciek nie uplasował piłki w boisku, oddając jednopunktowe prowadzenie rywalowi. Zirytowany jęknąłeś pod nosem, gdy podopieczni Ganiego ponownie wypracowali przewagę dwupunktową. Zmotywowany wystawiłeś ramiona do przyjęcia w lewym kierunku, odbierając zagrywkę Kampy. Łomacz rozegrał żółto-błękitną Mikasę do Bieńka, ale jego atak został podbity. Chwilę później tą ją otrzymałeś przerzuconą przez plecy przez Zatorskiego i z nadzieją odprowadziłeś wzrokiem jej lot. Zakląłeś siarczyście podirytowany, gdy wpadła ona minimalnie w boisko. Mimo wszystko nie poddawaliście się. Kapitan zwolnił rękę i posłał potężną zagrywkę, której Niemcy nie byli w stanie odebrać. Tliła się w was jeszcze nadzieja na wygranie tej partii, choć wynik 18:22 nie napawał optymizmem. Odebrał ją jednak punktowy atak Reichert. Machnąłeś wściekły zamaszyście ręką przebiegiem tego meczu. Spodziewałeś się czegoś zupełnie innego. Pragnąłeś nieść zespół do szczytu, do poprawy swojej gry, a tym czasem miałeś sobie do zarzucenia kilka błędów. Chciałeś, aby Janczak, która być może znajdowała się w hali patrzyła na ciebie z podziwem i radością. Nie mogłeś jej zawieść, a właśnie tak się teraz czułeś.  Byłeś pewny, że jest tobą rozczarowana. Przed wyjazdem do Łodzi kontaktowaliście się wielokrotnie, ale nie zapytałeś jej, nie zaproponowałeś wspierania cię na żywo. Miała swoje życie, swoje plany, zmartwienia. Nie miałeś zamiaru się jej narzucać. Zacisnąłeś pięści i zdeterminowany jak nigdy wcześniej podczas tego spotkania miałeś wkroczyć na plac gry, ale trener zablokował ci drogę.
         — Arturze, a gdzie ty się wybierasz?—uniósł pytająco brew, mierząc cię wzrokiem. —Zapraszam do kwadratu.—puścił ci oczko.
Objął cię ramieniem i zaprowadził w  wyznaczone miejsce, a zebrani w nim zawodnicy parsknęli głośnym śmiechem. Splotłeś ramiona na klatce piersiowej i ukazałeś im jedynie swój język, na co także się roześmiali.  Klaskałeś energicznie w dłonie, przyglądając się rywalizacji toczonej na korcie gry. Wrzasnąłeś uradowany, potrząsając Śliwką, kiedy Michał zakończył przechodzącą po silnej zagrywce Kwolka, który zjawił się na twoje miejsce.  Z nieco spokojniejszym oddechem oglądałeś dalszy  przebieg seta, gdyż poziom gry w twojej drużynie znacznie się poprawił.  Twoi koledzy zdołali utrzymać kilku punktową przewagę aż do zakończenia partii. Pognałeś do Kochanowskiego, potrząsając go za ramiona rozemocjonowany na co jedynie zachichotał pod nosem, badając dłonią twoje czoło w obawie o  gorączkę, która mogła cię zaatakować. Roześmiałeś się na jego zachowanie i uściskałeś Kwolka, który skończył piłkę setową.  Bartek zmierzył twoje włosy i pognał na drugą połowę boiska. Czwarta partia miała naprawdę dziwny przebieg.  Kręciłeś głową z niedowierzaniem, gdy reprezentacja Polski  utraciła dwa oczka większej zdobyczy niż Niemcy, doprowadzając do walki punkt za punkt. Stałeś z chłopakami w kwadracie i obejmując ich ramionami, przypatrywałeś się temu co toczy się na boisku. Dwa skuteczne ataki Kubiaka i piłka setowa. Piłka o utrzymanie się w tym meczu.  Bronią się podopieczni Ganiego.  Michał ze swobodą obija blok na prawym skrzydle. Bartek Kwolek zablokowany. Załamałeś ręce. Wpatrywałeś się w parkiet z nadzieją. Niestety, Kampa posłał zagrywkę, której nikt nie był w stanie obronić. Piłka przetoczyła się na taśmie i wpadła w plac gry. Wasz plac gry. Spuściłeś głowę, nie chcąc oglądać zawiedzionych twarzy kibiców. Kątem oka zerknąłeś na tablicę wynikową. Nie dowierzałeś. 1:3 z Niemcami. Choć pokonaliście wielką, potężną Francję. Teoretycznie lepszą, mocniejszą od waszych zachodnich sąsiadów z mapy. Zarzuciłeś ręcznik na szyję i po chwili rozciągania opuściłeś Atlas Arenę, lekceważąc kobiecy, wysoki pisk. Nie miałeś ochoty na zdjęcia. Byłeś zajęty obwinianiem samego siebie o tą cholerną porażkę na własnej ziemi. Nagle do twoich uszu dotarł odgłos biegu, a chwilę później odczułeś wskakująca na ciebie dziewczynę oraz jej nogi oplatające twój pas. Zadarłeś głowę ku górze i z niedowierzaniem spoglądałeś na jej twarz błękitnymi tęczówkami. Zamarliście w niewiążącym, niemęczącym kontakcie wzrokowym. Mogłeś śmiało rzec, że stęskniłeś się za jej oliwkowymi tęczówkami. Widziałeś jak kąciki jej ust wzbijają się na wyżyny. To oznaczało tylko jedno. Przez jej głowę przemknęła jakaś szatańska, zwariowana myśl. Zeskoczyła  z ciebie i splotła wasze palce, pociągając cię za sobą. Uniosłeś pytająco brwi, ale nie zadawałeś pytań. Podążałeś tuż za nią. Brakowało ci tej spontaniczności, tej beztroski bijącej od brunetki.  Wciągnęła cię do skromnego, niewielkiego pomieszczenia i momentalnie przylgnęła do twoich ust, zamykając drzwi na klucz umieszczony w zamku. Zdziwiony jej nagłym wybuchem namiętności jęknąłeś przeciągle, ale spragniony wpiłeś się zachłannie w jej aksamitne wargi. Ująłeś w dłonie jej pośladki, ściskając je lekko i przyciągnąłeś ją bliżej siebie. Ponownie dzisiejszego dnia, a właściwie już wieczoru obwinęła nogi wokół twojego podbrzusza i popchnęła cię na pobliską ścianę.
        —Jaga, ty zwariowałaś?! Chcesz to tu zrobić?!—wytrzeszczyłeś oczy, przyglądając się zaskoczony jej twarzy.
      — Przecież to takie dziwne, że mam chcicę na chłopaka, którego nie widziałam ponad miesiąc!—gestykulowała żywiołowo dłońmi, dając upust oburzeniu.
         — Nie o to chodzi, tylko ja mogę zaraz z kadry wylecieć bo powinienem być teraz w szatni, przebierać się i ...—tłumaczyłeś jej, jednak przerwała ci, skradając pocałunek.
          — Ci! To zajmie nam tylko chwilę.—mruknęła zmysłowym głosem, przykładając palec do twoich ust.
Westchnąłeś głośno, gdy  zdarła z ciebie reprezentacyjną koszulkę, badając chłodnymi opuszkami smukłych palców skórę twojego torsu. W szybkim tempie zrzucaliście kolejne warstwy swoich ubrań, wyciskając na spragnionych siebie ustach żarłoczne pocałunki. Zwiedzałeś dłońmi każdy zakamarek jej ciała, kiedy spoczywała na podłodze. W dziwny, pokręcony sposób to otoczenie i ta sytuacja cię ekscytowała. Niebywale cię zaskoczyła tym posunięciem, ale podobało ci się oglądanie jej w takim żywiole. Łaknącej twojej bliskości po mimo wszystko. Nie myślała racjonalnie, ale imponowała ci tym. Postawiła na spontaniczność, na czerpanie z chwili i w pewien sposób to było urocze. Złość i fatalny nastrój po nieudanym meczu odpłynął od ciebie niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kiedy rozwarła przed tobą nogi, a ty zagłębiłeś się w niej, starając się wargami uciszyć jej oznaki zadowolenia wydobywające się z jej krtani w postaci jęków, krzyków czy mruknięć. Wyznaczała paznokciami zaczerwienione szklaki na skórze twoich pleców, wijąc się z każdym twoim ruchem. Poruszałeś się do rytmu Familiar, który Jagoda upatrzyła sobie za przebój tego lata i wysłuchiwała go godzinami, a także włączyła chwilę temu, abyście mięli z nim jak rzekła "miłe wspomnienia". Skryłeś twarz w zagłębieniu jej szyi, urozmaicając jej skórę w kilka sinych śladów, które tym razem jej nawet nie przeszkadzały. Przymknąłeś powieki, wsłuchując się w jej płytki oddech i wzdrygnąłeś się na prąd przeszywający wasze ciała w tym samym czasie. Oparłeś czoło o jej czoło i popatrzyłeś na nią rozanielony, wykrzywiając usta w błogim uśmiechu. Złożyłeś na jej spierzchniętych wargach krótki, czuły pocałunek i opadłeś na zimną wykładzinę, oddychając szybko.
      —6 minut. Idealnie.—mruknęła pod nosem, przechylając głowę w twoją stronę. —Gdybyś miał ochotę kiedyś powtórzyć wiesz gdzie mnie znaleźć.—wdrapała się na twoje uda i nachyliła, łącząc wasze usta w długim, aczkolwiek spokojnym pocałunku.
      — Czasami się zastanawiam czy dobrze uczyniłem, wygrywając ten brązowy medal dla Ciebie i przystając na twoją nagrodę.—zaniosłeś się śmiechem.
      — Czemu?
     — Bo chyba się od tego uzależniłaś.—odparłeś rozbawiony.
    — Arczi, nie widziałam cię kilka tygodni.—zawyła, wydymając dolną wargę  i gładząc dłonią twój policzek.
    — Wiem, wiem, skarbie.—skinąłeś głową.—Też tęskniłem.—szepnąłeś wprost do jej ucha.
Mogłeś się założyć, że jej plecy przebieg dreszcz. Zeskoczyła z ciebie i zaczęła narzucać na siebie porozrzucane po całym schowku woźnego części garderoby. Ty także wsunąłeś na siebie reprezentacyjny strój, parskając śmiechem, gdy stwierdziłeś, że znieważyła go dzisiejszej namiętnej chwili. Po omieceniu wzrokiem przez szczelnie w drzwiach korytarza wydostaliście się z pomieszczenia i wtuleni w siebie udali w stronę szatni, uśmiechając do siebie znacząco.
    —Nie wnikam. —skwitował Kochanowski z szerokim, promiennym uśmiechem , wskazując palcem na twoje ubrane odwrotnie spodenki.
   — Kurwa!—rzuciłeś.—Możesz być pewna, że zaraz będą wiedzieć wszyscy.

~*~
Witam po raz pierwszy w sierpniu! ^^
Po trudniejszych dla Artka chwilach przyszło trochę słońca! ^^ Też mu się nieco od życia należy :D Na razie nie powiedział Jagodzie nic o powrocie byłej partnerki, ale czy w ogóle uważacie, że powinna wiedzieć? ;) Rozdział średni w moim wykonaniu, ale cóż... Kolejny będzie może lepszy, a przynajmniej się postaram by taki był :3 Całuję i do zobaczenia ;*
PS: Dziś widzimy się  także na Masłowskim ^^