wtorek, 24 lipca 2018

Czwarte wybicie wskazówek

      I boję się każdego dnia
Że pęknie nam pod nogami lód
I co po drodze czeka nas
Nie chcę myśleć już.

       Wpatrywałeś się pustym wzrokiem w ciemną ciecz wypełniającą biały kubek. Czułeś na sobie zaniepokojone spojrzenie bruneta, ale żyłeś w swoim świecie. Miałeś gdzieś jego niezadowolenie  spowodowane pochłonięciem  przez ciebie niewielkiej ilości posiłku z talerza. Nie docierały do ciebie strzępki rozmów pozostałych kadrowiczów ani słowa asystenta trenera oznajmiającego wam jak będzie wyglądać dzisiejszy dzień. Od wczorajszego wieczoru nie potrafiłeś się cieszyć swoją obecnością tutaj, gdyż twoją głowę zalewały obawy  związane z  tym co stanie się, kiedy napotkasz na swojej drodze dawną miłość. A czułeś, że było to nieuniknione. Twoje skupienie ulotniło się gdzieś, a rozkojarzenie doprowadzało Śliwkę do szału. Po dłuższej chwili wyrwałeś się z rozmyśleń i zwilżyłeś usta ciepłym jeszcze napojem. Twoje kubki smakowe zalał znajomy posmak kawy z odrobiną mleka kokosowego, na który mimowolnie uśmiechnąłeś się pod nosem. Pamiętałeś jak pewnego marcowego poranka Adamiak dolała ci go do kofeinowego płynu, sprawiając, że zawartość otrzymanego od niej kubka na święta wylądowała w zlewie. Pokręciłeś wtedy z dezaprobatą głową i zaatakowałeś pretensjami. A już następnego ranka popijałeś dokładnie tą samą kawę i mruczałeś zadowolony, rozkoszując się jej smakiem i muskając ustami jej nawilżony policzek, dziękując za wprowadzenie tego dodatku do rutynowego, porannego dopalacza.  Od tamtego momentu zagościła w twoim jadłospisie na stałe. Westchnąłeś głośno na to wspomnienie i poderwałeś się z miejsca. Lekceważyłeś pokrzykiwania Olka za swoją osobą odnośnie śniadania, którego praktycznie nie zjadłeś i przymknąłeś drzwi stołówki. Powędrowałeś w kierunku szatni i korzystając z zapasu czasowego do treningu opadłeś na jedną z ławek w pomieszczeniu.  Twoje myśli otuliła 22 -latka. Oczami wyobraźni powędrowałeś do dawnych czasów i widziałeś jak składałeś na jej policzku subtelny pocałunek, gdy siedziała przy wyspie w twojej kuchni, rozkoszując się pieczywem z białym twarogiem  z kawałkami rzodkiewki i świeżym szczypiorkiem, a ty opuszczałeś mieszkanie, aby udać się na trening. Mogła objadać się tym przysmakiem godzinami, ale i tak nigdy by się jej nie znudził. Gdy powracałeś do waszego wspólnego kącika, gdyż ze swojego mieszkania przeniosła się do twojego lokum, zazwyczaj spoczywała na kanapie w salonie i pochłaniała większą część papierowych stron  w książce. Odchylała głowę do tyłu i uśmiechała się do ciebie rozkosznie, kiedy całowałeś ją czule w usta i zerkałeś przed ramie na okładkę lektury, która wybrała na dzisiejszy dzień. Kochała książki. Na początku jej pokaźny stos ich  powodował u ciebie niezadowolenie, gdyż zajmowały większą część kredensu w salonie, ale później do nich przywykłeś i sam podkradałeś co jakiś czas jedną. Zmęczony opadałeś na sofę i przymykałeś powieki, aby odpocząć, a ona wtedy meldowała się w kuchni i utrudniała ci sen smakowitymi zapachami rozchodzącym się po wnętrzu całego mieszkania. Wspólnie konsumowaliście posiłek w salonie i przeglądaliście kanały telewizyjne, stawiając na samym końcu na Netflix'a i jeden z waszych ulubionych seriali. Ledwo co powstrzymywałeś cisnący ci się na usta śmiech, kiedy zasypiałeś na jej ramieniu w połowie odcinka i słyszałeś jak mruczała niezadowolona pod nosem, marszcząc śmiesznie nos. Wieczorem zasiadałeś wraz z nią na parapecie w salonie i napawałeś się smakiem czerwonego barszczu, który pokochała od pierwszego łyku. Pochłaniała jego masowe ilości i przyznawała się bez bicia, rozbawiona, że to jej największe uzależnienie, a tuż za nim znajdujesz się ty. Chichotałeś wtedy po nosem, po czym uśmiechałeś się lekko i odgarniałeś niesforne kosmyki za jej ucho. Uwielbiałeś wpatrywać się w jej oczy. Szatynka posiadała rzadki odcień stalowych tęczówek. Gdy w nich tonąłeś zdawałeś sobie sprawę, że nie ma niczego piękniejszego i lepszego niż te momenty, gdy podziwiałeś bijąca od nich gorącą miłość. Zawsze były wyznacznikiem jej nastroju.  Zazwyczaj zawsze szczęśliwe, jednak tego dnia coś się zmieniło. Rozpromieniony zdobyciem srebrnego medalu Mistrzostw Polski zameldowałeś się w mieszkaniu podczas później kwietniowej noc i podbiegłeś do spoczywającej obok szyby w salonie Adamiak. Rozwarłeś ramiona, aby ją przytulić, ale wtedy ona popatrzyła na ciebie z niesmakiem i odsunęła się od ciebie, utkwiwszy wzrok w krajobrazie miasta, które powoli zasypiało. Zmarszczyłeś zdezorientowany brwi i złapałeś ją za ramiona, odwracając do siebie przodem. Chciałeś się nachylić i połączyć wasze usta, ale wtedy w jej oczach dostrzegłeś szklące się łzy. Jej stalowe tęczówki przeszywał smutek i ból. 
      —Co się dzieje, Ewel?—zapytałeś łagodnie, unosząc za pomocą dwóch palców jej podbródek.
     —Ja już dłużej tak nie mogę, Artur.—szepnęła słabo. —Więcej czasu poświęcasz siatkówce niż mi. Czuję się nieważna, a przede wszystkim beznadziejna.—chlipnęła. 
        — Ewelina, co ty wygadujesz?—popatrzyłeś na nią z niedowierzaniem, że te słowa przeszły przez jej usta.— Kocham cię i jesteś dla mnie wszystkim, ale dobrze wiesz ile poświęceń kosztuje mnie siatkówka i to, aby grać na najwyższym poziomie.— tłumaczyłeś jej delikatnie.—Dlatego przeprowadziłaś się do mnie, aby więcej czasu spędzać ze mną, razem. Wiesz, że nic nie poradzę na wyjazdowe mecze i ich częstotliwość.—pogładziłeś jej policzek zewnętrzną częścią dłoni. 
Odwróciła się na pięcie i odeszła. Opadła na parapet i rękawami rozciągniętego już swetra otarła słone łzy zdobiące jej blade policzki. Westchnąłeś głośno i podszedłeś do niej, aby złożyć na jej czole delikatny pocałunek. Odskoczyła od ciebie i pociągnęła nosem. Pokręciłeś z dezaprobatą głową, ostatni raz omiatając jej sylwetkę wzrokiem i udałeś się do sypialni. Nawet w stanie rozpaczy była piękna. Taka idealna w tym luźnym swetrze, potarganymi włosami i smutnymi oczami. 
       —Ziemia do Szalpuka! Halo! —dotarł do ciebie krzyk przyjmującego. 
       — Nie drzyj się tak.—popatrzyłeś na niego karcąco. 
       — Tylko mi nie mów, że zawiesiłeś się tak myśląc o niej.—przewrócił oczami.
      — Sam do tego doszedłeś.— wzruszyłeś ramionami. —Z resztą co w tym dziwnego? Była dla mnie ważna. 
     — Chyba nadal jest i to jest niedobre. —na jego twarz wpłynął grymas.Naprawdę aż tyle dla ciebie znaczy? A co z Jagodą?—spojrzał na ciebie wyczekująco.
      — Głupio pytasz. Chyba nikt inny nie wiedział o tym tak dobrze jak ty. —posłałeś mu mimowolnie nikły uśmiech.A czy ja powiedziałem, że zamierzam z nią skończyć czy coś?—podparłeś się na  biodrach i wpatrywałeś się w niego.
         —No nie, ale...
         —No właśnie.—puściłeś mu oczko. 
Pozbyłeś się dotychczasowego stroju i narzuciłeś na siebie kadrowy komplet treningowy. Przeczesałeś palcami włosy i zabrałeś się za sznurowanie butów. Poklepałeś po ramieniu przyszłego zawodnika Zaksy i oświadczyłeś, że czas stawić się na hali. Nim się obejrzałeś wykonywałeś kółka wokół boiska, odstawiając myślenie o bełchatowiance na drugi plan.  Wytrwale wykonywałeś polecenia trenera i wywracając oczami powtarzałeś niektóre ćwiczenia, gdy otrzymywałeś negatywne uwagi.  Dwie godziny dłużyły ci się niemiłosiernie, ale w końcu doczekałeś momentu, kiedy chłodny strumień wody spływał po twoim nagim ciele, niosąc za sobą ukojenie na  każdy rozgrzany centymetr twojej skóry. Otarłeś ręcznikiem wilgotne ciało i po kilu minutach znajdowałeś się już na stołówce, aby spożyć obiad.  Tym razem cała zawartość talerza spoczęła w twoich ustach, a następnie żołądku. Popijając schłodzoną, krystaliczną wodę z kubka przysiadłeś na wykoszonej idealnie trawie i utkwiłeś wzrok w pogodnym niebie.  Znowu o niej myślałeś. Gdyby nie jej nagłe doszukiwanie się ilości czasu jaki jej poświęcałeś wszystko teraz mogło by wyglądać inaczej. Swoją drogą nie spodziewałeś się, że będzie zdolna pozostawić cię  z tego powodu pewnego dnia samego w mieszkaniu. 
       —Kurwa, a ja cię tak kochałem.—mruknąłeś pod nosem, rzucając przed siebie kamieniem. 
       — Kobieta? —wypowiedział głos osoby znajdującej się za tobą.
Odwróciłeś głowę i posłałeś słaby uśmiech Kochanowskiemu, który zajął miejsce obok ciebie. Skinąłeś głową i  chwilę później słuchałeś środkowego bawiącego się źdźbłem trawy opowiadającego o niejakiej blondynce Anji. Poczułeś, że po mimo różnicy wieku może być idealnym kandydatem na twojego przyjaciela. 


~*~
Hejka! ^^
Wiem, wiem, trochę sobie poczekałyście, ale już jestem :D Artur nadal rozbity psychicznie i analizujący przeszłość. Czy Olek może mieć rację i blondyn będzie gotowy skończyć z Jagodą, kiedy w pobliżu pojawi się szatynka? Kochanowski wkupił się w łaski Szalupy jak i w realu :D  Całuję i do zobaczenia ;*

poniedziałek, 16 lipca 2018

Trzecie wybicie wskazówek

 Być może jestem bardziej jej 
bez Ciebie,
za to nie ma mnie, 
bo Ty to łóżko w którym śpię,
spokojna noc i dobry dzień.

     Wzniosłeś nikle kąciki ust, kiedy poczułeś drobne dłonie muskające subtelnie skórę twojego torsu oraz ciało przylegające do twoich pleców. Mimo rozkojarzenia jakie wywołało u ciebie pojawienie się brunetki w kuchni dokończyłeś nakładać mleczną piankę do wysokiej szklanki, aby następnie obrócić się do dziewczyny przodem i skraść z jej ust krótki, aczkolwiek czuły pocałunek. Wyciągnąłeś w jej kierunku naczynie z trójwarstwowym napojem i przymknąłeś powieki, otrzymując od niej całusa w policzek. Zasiadła na jednym z krzeseł przy kuchennym stole i zajadała się przygotowanymi przez ciebie goframi z owocami skąpanymi w czekoladzie. Ścierając blat ze śmiechem podziwiałeś jak co rusz zamacza czubek nosa w ciemnej polewie i w końcu opadłeś na wolne miejsce, przyciągając ją na swoje uda. Pokręciłeś z niedowierzaniem głową i sięgnąłeś po serwetkę. Za jej pomocą oczyściłeś kąciki ust Jagody i  pocałowałeś ją w czubek nosa, po czym  starłeś pozostałości ubrudzenia. Zadarła głowę ku górze i spojrzała głęboko w twoje oczy. Jej tęczówki o ciepłej barwie migotały radosnymi ognikami, ale w ich głębi dało się także odnaleźć nutę smutku, jaką zapewne wywołała wieść wyszeptana jej przez ciebie przy koniuszku ucha. Nie chciałeś zostawiać jej samej w Gdańsku, ale nie miałeś innego wyboru. Nie było mowy o tym, abyś mógł ją zabrać na zgrupowanie do Spały. Nim się zorientowałeś wplotła palce w twoje włosy i uśmiechnęła się błogo w twoim kierunku, odsłaniając swoje śnieżnobiałe uzębienie. Sunąłeś dłońmi po jej aksamitnej skórze ud i przywarłeś ustami do jej szyi, obsypując ją pocałunkami. Mruknęła zadowolona, przymykając powieki i odchylając głowę do tyłu. Obrysowałeś wargami jej szczękę, aby w końcu posmakować jej słodkich ust, które tym razem posiadały wyraźne nuty smakowe wypitej przed chwilą Latte. Całowałeś ją powoli, wręcz ślamazarnie, chcąc w pełni rozkoszować się wspólnymi chwilami, które waszej dwójce pozostały. Pieściłeś językiem jej podniebienie, chłonąc na zapas jej bliskości, której w zbliżających się tygodniach będziesz pozbawiony. Wiedziałeś, że to co przeżyjesz w okresie kadry będzie dla ciebie niczym odwyk dla narkomana czy alkoholika. Śmiało mogłeś rzec, że ta drobna istotka była twoim uzależnieniem, porcją szczęścia potrzebną ci do funkcjonowania każdego dnia, której musiałeś zaznać codziennie choćby przez kilka sekund. Syciłeś brązowe tęczówki krajobrazem jej gładkiej, promiennej twarzy czy zgrabnych nóg jakie odsłaniała twoja czarna koszulka, którą narzuciła na siebie po kolejnej wypełnionej uniesieniami nocy, kiedy oderwała się od ciebie i zdecydowała się posprzątać bałagan po przyrządzeniu posiłku. Uderzyła cię otwartą dłonią w pośladek i z wbitymi w płatek dolnej wargi zębami rzuciła :
       — Ubierz się, Arczi.
      — A co przeszkadza ci takie moje oblicze?—wskazałeś dłońmi na swoją sylwetę przyodzianą jedynie w bokserki.— W nocy jakoś na nie  nie narzekałaś.—skwitowałeś z szelmowskim uśmiechem.
Obserwowałeś jak na jej policzki wpłynął obfity rumieniec i jak speszona odwróciła pośpiesznie głowę w stronę zlewu. Zachichotałeś pod nosem i powędrowałeś do pokoju. Narzuciłeś na siebie białą koszulkę oraz szare, luźne dresy i wyłowiłeś z wnętrza szafy spakowaną od dłuższego czasu sportową, czerwoną torbę. Przysiadłeś na miękkim materacu łóżka i pozwoliłeś wpłynąć cieniowi uśmiechu na twoje usta, gdy twoje nozdrza otuliła słodka woń brunetki, która pozostała na twojej pościeli. Westchnąłeś głośno, przypominając sobie jej poczynania podczas wczorajszej nocy i zaścieliłeś starannie posłanie. Uporządkowałeś jeszcze kilka innych rzeczy i oczekiwałeś przy drzwiach na pojawienie się dziewczyny. Chwilę później przypatrywałeś się skupieniu malującym się na jej twarzy, kiedy prowadziła twój samochód. Ścisnąłeś jej dłoń spoczywającą na skrzyni biegów i oparłeś czoło o szybę, podziwiając migoczące za nią widoki. 
       —Prześpij się.—mruknęła ciepłym głosem, widząc jak powstrzymujesz się przed zamknięciem oczu.—Masz prawo być zmęczony po nocy.—zaśmiała się cicho.
       —Warto było ją zarwać dla ciebie, skarbie.—szepnąłeś, muskając ustami chłodne kostki na jej dłoni.
Widziałeś jak wzniosła nieznacznie kąciki ust. Przystałeś na jej prośbę i zamknąłeś oczy, ujmując nadal jej rękę w swojej. Nie byłeś świadomy tego jak co rusz spogląda na twoją spokojną twarz, sprawdzając czy nie atakują cię jakiekolwiek koszmary. Odgarnęła niesforne kosmyki opadające na twoje czoło, gdy staliście na światłach na głównym skrzyżowaniu i pogładziła twój policzek. 
        —Jesteś taki uroczy.—wypowiedziała z subtelnym uśmiechem, ale ty tego nie usłyszałeś.
Przeciągnąłeś się leniwie i rozwarłeś oczy, dostrzegając zarysy znajomego obiektu. Ocknąłeś się w samą porę, gdyż brunetka parkowała właśnie  przed Centralnym Ośrodkiem Sportu. Zgasiła silnik i popatrzyła na ciebie, po czym wybuchła śmiechem na widok twoich roztrzepanych włosów. Wplotła w nie palce i pomogła ci je doprowadzić do porządku. Opuściłeś wnętrze samochodu i splotłeś jej dłoń ze swoją, podążając w kierunku wejścia do ośrodka. Parsknąłeś śmiechem, kiedy brunet tuż po ujrzeniu cie rzucił się na ciebie i zamknął w solidnym uścisku. 
       —Oluś!-wrzasnęła twoja dziewczyna na widok przyjmującego.
Opatuliła twojego przyjaciela ramionami i została ucałowana przez niego w policzki, po czym rozpoczęła z nim pogawędkę. W między czasie ty przywitałeś się z pozostałymi kadrowiczami obecnymi w pomieszczeniu i zmierzyłeś uważnym wzrokiem Fornala pogrążonego w rozmowie z kolegami z juniorskiej reprezentacji.
      —Czy mnie oczy mylą czyż to ten domniemany  nowy przyjmujący Trefla Gdańsk?—parsknąłeś rozbawiony. 
Młody zawodnik popatrzył na ciebie roześmiany. a po chwili salwy śmiechu pozostałych graczy oraz jego samego, w tym także ciebie niosły się po wnętrzu budynku. 

***
Może jestem bardziej jej, 
lecz gdy ze strachu modle się,
to tylko myśl,
że jesteś gdzieś przynosi ulgę.

Wsłuchiwałeś się w opowieści różnych zawodników, a także co jakiś czas dorzucałeś coś od siebie, spoczywając pod skąpanym ciemnością niebem. Mocniej przyciągnąłeś do siebie opierającą się o twoje ramie brunetkę. Spojrzałeś jej głęboko w oczy i skradłeś czuły pocałunek z jej kuszących ust. Moment rozstania zbliżał się nieubłaganie, ale ty czerpałeś z jej obecności całymi garściami, tyle ile tylko mogłeś. Skusiłeś się na jedną z kiełbasek, które były głównym powodem zorganizowania ogniska inauguracyjnego zgrupowanie w Spale i uśmiechałeś się głupio, kiedy Jagoda wyśmiewała się z keczupu, który spoczął na twoich policzkach i czubku nosa. Pokręciła roześmiana głową i starła go papierowym ręcznikiem. Pozostawiła cie na chwilę samego, udając się do partnerek juniorów, którzy zasilali szeregi uczestników skupiska najlepszych zawodników minionego sezonu  i tym samym dała okazję na poznanie się z najmłodszymi adeptami siatkówki. Wplotłeś się w rozmowę dziewięćdziesiątego siódmego rocznika, która dotyczyła droczenia się kto pierwszy przemycił do Spały alkohol i przewróciłeś jedynie oczami, rzucając z cwanym uśmiechem:
     —Żaden z was, gamonie. Gdyż wasze pokolenie tu zawitało później niż moje czy takiego Śliwki. 
     —Sam jesteś, gamoń.—odparł oburzony Masłowski.
     —Chodzi nam wyłącznie o nasz rocznik.—sprecyzował Kozub.
     — Czyli ja cieniasy.—wyszczerzył się Fornal.
    — A już pamiętam!—włączył się do konwersacji kapitan juniorskiego zespołu.—Jebnąłeś sobie wtedy siedmioprocentową Warkę Strong i nie było co z ciebie zbierać. Najpierw jak popierdolony chciałeś po linie z prześcieradła zejść na sam dół, a potem nam przyjebać jak śpiewaliśmy jak Bolek i Lolek, Tytus, Romek i Atomek.—zanosił się śmiechem środkowy.
Rechotałeś z młodszymi od siebie siatkarzami na słowa Kochanowskiego, przywołując na siebie ciekawski wzrok pozostałych uczestników ogniska oraz swojej partnerki. Machnąłeś jedynie dłonią, stwierdzając, że to nic ważnego i powróciłeś do rozmowy z chłopaki, jednak nie na długo, gdyż oznajmiono wam, że czas już udać się do swoich pokoi. Odprowadziłeś brunetkę do samochodu i zamknąłeś szczelnie w swoich ramionach. Otumanił cię zapach jej perfum i dopiero jakby w tym momencie dotarło do ciebie jak ciężki to będzie dla was czas. Dostrzegłeś lśniące się w jej oczach łzy i pogładziłeś kciukiem jej policzek, proszą, aby nie płakała, bo przecież wrócisz.
         —Zobaczymy się na meczach w Polsce, złotko.—szepnąłeś przy płatku jej ucha. 
        —Będę tęsknić, ale nie na darmo, bo wiem, że warto będzie cię później oglądać i słuchać o tym jak skopałeś wszystkim tyłki.—zaniosła się uroczym chichotem.
        —Miejmy nadzieję, że tak będzie.—zawtórowałeś jej.—Kocham cię.—zatopiłeś usta w jej wargach. 
Podczas tego pocałunku starałeś się przelać wszystkie targające tobą uczucia. Miłość, pasję, namiętność jaką ją darzyłeś, czy ból z powodu tego, że będzie ci jej brakować przez te kilkanaście dni. Poczułeś jak po jej policzku spływa pojedyncza łza. Pośpiesznie ją otarłeś i otworzyłeś jej drzwi od strony kierowcy, prosząc o poinformowanie, kiedy dotrze do miejscowości, która sprawiła, że twoje życie ponownie nabrało barw. Skinęła głową i odpaliła silnik, opadając na fotel. Przytrzasnęła drzwi i pomachała ci, kiedy opuszczała parking. Opadłeś na materac łóżka i wbiłeś wzrok w sufit, wzdychając głośno. Czułeś, że już zaczyna ci jej brakować. Nie miałeś jednak sporo czasu na refleksje, gdyż po wnętrzu pokoju dzielonego z rzeszowskim przyjmującym rozniosła się znajoma piosenka. Melodia kojarząca ci się tylko z jedną osobą. Z Eweliną. 
        —Słucham.
       —Artur, nie chcę cię niepokoić, ale uznałam, że powinieneś o tym wiedzieć.—w słuchawce rozbrzmiał zdenerwowany głos twojej rodzicielki.
      — O czym? Co się stało?—poruszyłeś się na łóżku, zmieniając pozycję na siedzącą.
      —Ona wróciła. Jest w Polsce, w Bełchatowie.—oświadczyła ci kobieta.
Telefon wyślizgnął ci się z dłoni, a usta w geście oszołomienia rozwarły się znacznie. Poczułeś jak zalewa cię fala gorąca. Jak twoje poukładane, choć nieco roztrzepane jak ty życie runęło jak lawina, rozpadło się jak domek z kart. Chodziarz  byłeś pewien, że kochasz Jagodę, że wiele dla ciebie znaczy obawiałeś się co jest z tobą w stanie zrobić powrót Adamiak. Poczułeś wirujące jak karuzela wspomnienia, których nigdy nie będziesz  wstanie wymazać z pamięci, a jedynie je uspać, wprowadzić w stan czuwania. Słyszałeś zamglony, docierający do ciebie jakby zza dźwiękochłonnego obszaru głos przyjaciela, ale nie byłeś w stanie mu odpowiedzieć, a jedynie zadrzeć głowę i spojrzeć na jego zaniepokojoną twarz. 

~*~
Hejka! ^^
Było tu zdecydowanie za spokojnie, więc postanowiłam to zmienić :D Otóż właśnie jesteśmy świadkami wprowadzenia do opowiadania dawnej, pierwszej miłości Artura. Jak myślicie będzie  w stanie popsuć to co jest pomiędzy nim a Jagodą? Rozpoczynamy teraz  akcję opowiadania na dobre :D Zapinajcie pasy i szykujcie się na ostrą jazdę! ^^ Całuję i do zobaczenia za tydzień! ;*




niedziela, 8 lipca 2018

Drugie wybicie wskazówek

     Nachyliłeś się nad twarzą brunetki i nieśmiało drasnąłeś jej słodkie usta. Dziewczyna zarzuciła dłonie na twoją szyję i wspięła się na palce, aby pogłębić pocałunek i przejąć inicjatywę, na co tym razem jej pozwoliłeś. Nie pożałowałeś, gdyż rozpływałeś się podczas wzajemnego pochłaniania smaku swoich warg. Oderwałeś się od niej i ponownie splotłeś wasze dłonie, zaciskając mocniej palce na jej kostkach. Wymachiwałeś nimi uradowany, chcąc pokazać wszystkim jak dumny jesteś z posiadania tej pięknej niewiasty stąpającej obok ciebie. Promienie majowego słońca znowu utrudniały ci widoczność, więc strąciłeś przeciwsłoneczne okulary z włosów na nos i szczęśliwy przemierzałeś sopockie molo przy boku 20-latki. Milczeliście, ale to wcale wam nie przeszkadzało. Wręcz sprzyjało. Żadne z was nie chciało popsuć uroku tej chwili. Rozumieliście siebie bez słów i tak też spostrzegali was mijający ludzie. Ukradkowe spojrzenia, beztroskie uśmiechy i krótkie pocałunki składane na policzkach, ustach czy czole doskonale ukazywały, że nie potrzebne tutaj było coś więcej. Chyba nigdy nie będziesz się jej w stanie odwdzięczyć za euforię jaką wprowadziła do twojego życia. Nie raz zastanawiałeś się w jaki sposób będziesz mógł wynagrodzić jej to, że wyciągnęła cię z dołka po Adamiak. Jedyne czym się jej mogłeś odpłacić to darzącym ją uczuciem, bo czasu za wiele jej poświęcić nie mogłeś. Ona jednak przywykła do takiego życia i zaakceptowała cię takim jakim byłeś czy jesteś.
         — Jak to będzie wyglądać, kiedy będziesz w Spale?—jej łagodny głos otulił twoje uszy.
    — Będziemy do siebie dzwonić, pisać, rozmawiać przez Skype.—odparłeś, pocierając jej ramię. — Tylko mi nie mów, że chcesz...?—spojrzałeś na nią ze strachem.
          — No co ty głuptasie.—pokręciła z niedowierzaniem, a na jej usta wbiegł subtelny uśmiech. 
          — Damy radę, skarbie.—musnąłeś ustami czubek jej nosa. 
Skinęła jedynie głową i ponownie się rozchmurzyła. Podążaliście powolnym krokiem w kierunku Ergo Areny. W połowie drogi jednak dziewczyna skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej i oświadczyła, że ma ciekawsze zajęcia niż podziwianie cię na żywo. Zaśmiałeś się pod nosem i przerzuciłeś ją sobie przez ramie, kontynuując spacer. Decybele zawarte w jej pisku raniły twoje uszy, ale starałeś się to lekceważyć. Przechodni natomiast spoglądali na was zaintrygowani, a nieliczna grupka z niesmakiem. Klepnąłeś dość solidnie otwartą dłonią w pośladek dziewczyny, a ta zawyła delikatnie z bólu, a później warknęła na ciebie. Staruszka, którą minąłeś uśmiechnęła się ciepło w twoim kierunku za pewne, przypominając sobie swoje lata młodzieńczej miłości. Roześmiany kręciłeś głową, kiedy Jagoda uderzała pięściami w twoje plecy czy wierzgała, próbując cię przekonać do uwolnienia. Pozostawałeś nieugięty i odstawiłeś ją na podłoże dopiero, gdy znajdowaliście się przed wejściem do obiektu sportowego.
       — Żebyś czasami nie doznał jakiegoś urazu barku czy czegoś podobnego, kochanie.—prychnęła, wystawiając ci język. 
      — Jesteś lekka jak piórko, złotko. —wypowiadasz ze słodkim uśmiechem, pstrykając ją w nos.
Śmiałeś się, gdy uroczo go zmarszczyła i otrzymałeś soczystego całusa w policzek oraz ciche "powodzenia" z jej ust. Rozeszliście się w  swoje strony. Czas pozostały ci do rozpoczęcia możliwe, że ostatniego spotkania sezonu zleciał ci w zawrotnym tempie. Początek pierwszej partii był niezwykle wyrównany, lecz przed samą przerwą techniczną twój zespół objął prowadzenie i utrzymał kilku punktową przewagę do ostatniej fazy seta. Uradowany napiąłeś mięśnie i wrzasnąłeś na całe gardło, gdy piłka posłana przez ciebie z pola serwisowego opadła w plac gry po stronie Olsztynian i tak oto swoją cegiełkę dołożyłeś do wygrania partii początkowej. Kolejna odsłona już nie była taka rewelacyjna w waszym wykonaniu. Olsztyn w pewnym momencie wypracował sobie bezpieczną zdobycz punktową i nie dopuszczał do jej zniwelowania. Dwadzieścia do dwudziestu pięciu widniało na tablicy wynikowej, a ty zirytowany przetarłeś dłońmi twarz, po czym spojrzałeś w kierunku trybun. Brunetka spoczywała na jednym z miejsc pochylona do przodu z głową ułożoną na dłoniach i uważnie obserwowała przygotowujących się do wejścia ponownie na boisko zawodników oraz dogrzewających się rezerwowych. W końcu wyczuła na sobie twój przeszywający wzrok i przeniosła na ciebie spojrzenie szmaragdowych tęczówek. Poderwała się z siedzenia i odwróciła się na pięcie, aby ukazać ci tył swojej koszulki, gdzie widniało twoje nazwisko i wskazać na nie kciukami. Wiedziałeś doskonale co oznacza ten gest. Twój aniołek był z tobą i cię wspierał, a nie jedynie bezczynnie siedział i zachowywał się jakby znajdował się tu za karę. Musiałeś dać z siebie wszystko. Uświadomić ile jej obecność wnosi energii do twojej gry. A po za tym chciałeś otrzymać nagrodę, którą obiecała po pierwszym wygranym pojedynku z Indykpolem.
         —Skubaniutka.—zagaił do ciebie środkowy.— Tyłeczek to ma ładny.—wyszczerzył się głupio.
        —Piter!—zbeształeś go, wybuchając śmiechem. — Kochana.—dodałeś rozczulony jej gestem.
Już na samym starcie seta ukazałeś się jak z najlepszej strony, kończąc piłkę z przechodzącej po solidnej zagrywce Damiana. Chwilę później kolejny as serwisowy wpadł na twoje konto, kiedy żółto-błękitna Mikasa uplasowała się pomiędzy dwójką przyjmujących przeciwnej drużyny. Uśmiechnąłeś się nikle, gdy przy nazwie miejscowej drużyny pojawiła się dwójka w ilości zwycięskich setów.  Wykorzystałeś swój spryt i ograłeś rywala na siatce, wyprowadzając ekipę z Gdańska na dwupunktowe prowadzenie. Po raz kolejny dzisiejszego dnia sprawiłeś kłopoty w przyjęciu Olsztyna, co utrudniło im atak i zapisało osiemnaste oczko na waszym koncie. Wzbijając się w powietrze na lewym skrzydle przy piłce meczowej pomyślałeś o rozkosznym sposobie spędzenia czasu z brunetką i subtelnie uderzyłeś w piłkę, kiwając za potrójny blok Indyków.  Wpatrywałeś się w jej skórzaną powierzchnię jak zaczarowany i kiedy opadła na parkiet gości zwróciłeś się w kierunku kolegów, zaciskając dłonie w pięści i napinając każdy mięsień ciała. Wrzasnąłeś szczęśliwy i podreptałeś do każdego zawodnika z szeregów gdańskich lwów , aby przybić piątkę. Zachichotałeś, kiedy Mikuś wypchnął cię nogą w stronę mężczyzny wręczającego statuetkę najlepszego gracza meczu. Odebrałeś ją, a następnie przekazałeś niepełnosprawnemu mężczyźnie, który pojawiał się na meczach systematycznie. Wszystko toczyło się w tak szybkim tempie, że nie miałeś nawet chwili, aby podziękować Jagodzie za wsparcie. Wypełniony euforią wydzierałeś się na całe gardło po otrzymaniu brązowego medalu i nadstawiałeś do oblewania szampanem, uprzednio upijając jego łyk.  Wraz z chłopakami odśpiewywałeś " We Are  The Champions", kołysząc się ze śmiechem, po czym wreszcie nadszedł upragniony moment. Podbiegłeś do band reklamowych i chwytając brunetkę pod udami, przeniosłeś ją przez nie. Spoglądałeś jej głęboko w oczy, kiedy  gładziła dłonią twój wilgotny a zarazem lepiący się od szampana policzek i zauważyłeś w nich szklące się łzy oraz niesamowity błysk.
       —To jak oddałeś tą statuetkę...Było piękne.—wypowiedziała drżącym głosem.
    — Ja tu zdobyłem medal a ty mi ze statuetką tutaj wyjeżdżasz?! Pfff! Wiesz ty co!—zgrywałeś oburzonego, ale po chwili parsknąłeś śmiechem.
     — Kocham cię, Szalupa.— szepnęła czule.— Dla takich chwil warto znosić te twoje wariactwa.— roześmiała się, a po jej policzkach spłynęły łzy.
Otarłeś je pośpiesznie kciukiem, ale było już za późno, aby zatrzymać tą lawinę emocji. Dziewczyna uwiesiła się na twojej szyi, zagłębiając twarz w twojej meczowej koszulce i plamiąc ją słoną cieczą. Dygotała delikatnie, a ty muskałeś ustami co rusz jej czoło, prosząc o zaprzestanie płaczu. Zdawałeś sobie sprawę z tego, że to tylko wzruszenie, że jest to spowodowane dumą z twojej postawy podczas dzisiejszej walki na parkiecie jak i z całego sezonu, ale nie chciałeś, żeby aż tak się rozklejała. W końcu okleiła się od twojego ubrania i zadarła twarz ku górze. Wtedy ująłeś ją w swe smukłe dłonie i wycisnąłeś na jej jedwabistych utach namiętny, pełen uczucia jakim ją darzysz pocałunek. Pragnąłeś jej nim podziękować za wsparcie i obecność podczas rozgrywek oraz wiarę w twoją osobę. Oparłeś czoło o jej czoło i obserwowałeś jej błogi uśmiech, sam także się szczerząc pod nosem.

***
   Przytrzasnąłeś za sobą drzwi mieszkania mieszczącego się w centrum Gdańska i opuściłeś ostrożnie sylwetkę dziewczyny na oparcie kanapy, nie odrywając się ani na moment od jej uzależniających cię ust. Nadal oplatała cię kurczowo udami w pasie, krzyżując łydki tuż za twoimi plecami. Pochyliłeś się nad nią, owiewając ciepłym oddechem jej kark. Sunąłeś czubkiem nosa po jej szyi, a następnie podwinąłeś jej czerwoną bluzkę z wstawkami czarnej koronki ku górze i pozbawiłeś ją tej partii ubrania. Obsypywałeś  jej nagie obojczyki czułymi pocałunkami, powodując, że odchyliła głowę do tyłu i zacisnęła powieki pod wpływem rozkoszy. Trąciłeś koniuszkiem języka jej wydostające się z pod materiału stanika piersi i uśmiechnąłeś się nikle, gdy jęknęła zadowolona. Zsunąłeś z jej bioder materiał czarnej spódnicy i ująłeś w dłonie jej biodra, ściskając je zmysłowo.  Po raz kolejny zawyła z rozkoszy i zarzuciła ramiona na twoją szyję, kiedy obrałeś kierunek na własną sypialnie. Po drodze zrzuciła z ciebie szarą bluzę z napisem FIRST SEX, SECOND LOVE. przyglądając się tekstowi z uniesioną brwią i rzucając:
      —Ach, tak?
     — Takie tam brednie, kochanie. —machnąłeś dłonią, śmiejąc się pod nosem. 
Wplotła palce w twoje włosy, kiedy układałeś ją delikatnie na materacu łóżka i przyciągnęła cię za nie stanowczo, wpijając się zachłannie  w twoje wargi. Wytrwale walczyła o dominację, ale jak zawsze to ty okazałeś się silniejszy. Drażniłeś językiem jej podniebienie, a ona błądziła dłońmi w twoich włosach, przyprawiając cię o ciche westchnięcia. W końcu jej dłonie wylądowały na pasku od twoich spodni. Na jej usta zawitał cwany uśmieszek, kiedy pomogłeś się jej rozprawić z dolną partią ubrań i zawisłeś nad nią jedynie w samych bokserkach. Wodziłeś opuszkami palców po jej aksamitnej skórze, zwiedzając każdy zakamarek jej płonącego ciała. Poczułeś jak zachłysnęła się powietrzem, kiedy muskałeś palcami wewnętrzną stronę jej ud. Uśmiechnąłeś się zwycięsko i  pozbyłeś się ostatniej dzielącej was od przyjemności bariery. Jej czerwona, koronkowa bielizna wraz z twoimi bokserkami opadła na podłogę, zostając odprowadzona przez czujny wzrok brunetki. Przeniosła go na twoją twarz i popatrzyła ci głęboko  w oczy. Jej piękne, szmaragdowe tęczówki mieniły się niczym światełka na świątecznym drzewku. 
        —Słońce, na pewno...?—wychrypiałeś, będąc na skraju powstrzymania się od przeżycia z nią tego momentu.
       — Tak. — odparła stanowczo, chichocząc pod nosem na twoją obawę malującą się na twarzy. 
Złączyłeś ze sobą wasze spragnione siebie usta i subtelnie sprawiłeś, że staliście się jednością. Z gardła dziewczyny wydobył się rozległy krzyk, a po chwili jęk, kiedy wiła się pod tobą z każdym twoim ruchem. Splotłeś palce waszych dłoni ze sobą i ostrożnie nadawałeś rytm, nie chcąc wyrządzić jej jakiejkolwiek krzywdy.  Rozkosz jaką ci serwowała po mimo jej pierwszego razu była nie do opisania. Wyciskałeś na jej wargach żarłoczne pocałunki, nie chcąc doprowadzić do zażaleń sąsiadów, którzy będą zdolni ustawić się w kolejce do ciebie po porannym wyjściu do sklepu. Nie mogłeś wyjść z podziwu jak ta drobna dziewczyna mogła tak na ciebie działać. Zagłębiłeś twarz w jej ciemnych włosach i oddychałeś płytko, gdy wasze ciała przeszył prąd. Opadłeś na wolny obszar materaca i starałeś się unormować przyśpieszony znacznie oddech. 

~*~
Miało być regularnie, taa... Przepraszam, ale jakoś tak odwlekałam tutaj to pisania i tak wyszło :( Wybaczcie ;) Mam nadzieję, że treścią zrekompensowałam Wam tą dwutygodniową ciszę ^^ Szalpi w składzie kadry na zgrupowanie w Zakopanem <3 Czegoż  innego ja się mogłam spodziewać jak  Arczi prezentuje się świetnie przez całe rozgrywki Ligi Narodów *.* Mam nadzieję, że już na stałe zagości w wyjściowej szóstce :D Całuję i pozdrawiam ;*
PS: Zapraszam także na nową część duetu, która pojawi się za kilka godzin  oraz dobiegającego końca Kamila ^^ Linki w zakładce " Gdzie mnie znajdziecie?" ;)