Pokręciłeś z niedowierzaniem głową. Wpatrywałeś się w widniejącą przed tobą drobną sylwetkę szatynki z rozwartymi ustami. Czułeś wielką gulę, która usytuowana była w twoim gardle. Chciałeś na nią krzyczeć, ale nie mogłeś. Jakaś dziwna, niewidoczna blokada ci to uniemożliwiała, co jeszcze bardziej frustrowało cię w tej popieprzonej sytuacji. Oddychałeś coraz płycej. Przymknąłeś powieki, gdy twoje ciało zaatakowała fala duszności. Poczułeś jak ulatuje z ciebie cała energia. Poczułeś się taki bez sił, słaby. Kochanowski zmarszczył brwi i spojrzał zaniepokojony na twoją bladą twarz. Chwycił cię za ramię i pociągnął w kierunku ławki, prosząc abyś usiadł i się uspokoił. Popatrzyłeś na niego karcąco, aby sobie darował, gdyż doskonale zdawał sobie sprawę, że takich słów nie słyszy się na co dzień. Miałeś prawo być podirytowany. Słowa, które opuściły usta Eweliny powodowały, że niebawem mogłeś usłyszeć taką samą diagnozę co dziewczyna. Skryłeś twarz w smukłych dłoniach i westchnąłeś głośno. Ostatni czas w twoim życiu był jakimś koszmarem. Ciągle skąpane ono było licznymi niepowodzeniami. Dopiero teraz zdałeś sobie sprawę jak bardzo brakuje ci w nim oparcia, stabilności. Łaknąłeś ostoi w postaci pięknej gdańszczanki i skrycia się teraz w jej ramionach, bowiem ogarnęła cię cholerna ochota wylania całego oceanu łez. Rozpadałeś się na drobne kawałeczki, Arturze. Pragnąłeś, aby Janczak tuliła cię do siebie zachłannie i wędrowała drobną dłonią po twoich jasnych kosmykach, odganiając wszelkie zmartwienia i uspokajając cię jak nikt inny. Chciałeś słyszeć jej szept pełen pokrzepiających ust. Cholera, Szalpuk co ty narobiłeś?!
-Artur, musimy porozmawiać.-wypowiedziała nieśmiało szatynka, spoglądając na ciebie wymownie.
-Nie, nic nie musimy.-prychnąłeś, wypalając w niej dziurę swoim zawistnym spojrzeniem.-Możesz do cholery odejść?! Zrujnowałaś mi życie!-wrzeszczałeś rozgoryczony.
-Uważam jednak, że powinieneś pogadać z Eweliną ze względu na swoją sytuację.-wtrącił się do waszej konwersacji środkowy.- Jest przecież prawdopodobieństwo, że możesz być zarażony.-dodał już ciszej, spuszczając wzrok.
Skierowałeś na niego wzrok i zamrugałeś kilkukrotnie, sprawiając wrażenie niedowierzającego w te dwa zdanie, które opuściły jego usta. Doskonale sobie zdawał sprawę, że nie jesteś w nastroju na pogawędki, a już tym bardziej z towarzyszącą wam kobietą. Przeklinałeś go w myślach, że nawet w tak nagłej, dramatycznej sytuacji był w stanie zachować chłodne podejście i intelekt. Podziwiałeś go za to, ale może było mu łatwiej w porównaniu do ciebie, bo to nie on mógł dostać wyrok na resztę życia. Poderwałeś się z miejsca i sprintem ruszyłeś przed siebie, pragnąc być teraz z dala od najbliższych ci osób. Jedynym kompanem do spędzenia czasu jakiego pragnąłeś była ona. Twoja kochana Jagoda. Chłodny, jesienny wiatr targał twoimi jasnymi kosmykami i uderzał wprost w twoją twarz. Obejrzałeś się do tyłu i odetchnąłeś z ulgą, nie spostrzegając sylwetki blondyna podążającego za tobą. Udałeś się w doskonale znane ci miejsce. Odkryłeś je podczas twojego pierwszego pobytu w Bełchatowie. Wdrapałeś się po drabinie i przymknąłeś powieki, oddychając głęboko. Potrzebowałeś świeżego powietrza a na dachu jednego z większych budynków w mieście miałeś go pod dostatkiem. Chwilę później przysiadłeś na podłożu i badałeś wzrokiem panoramę miasta rozciągającą się przed tobą. Musiałeś zebrać myśli. Być może czeka cię w twoim życiu wiele zmian. Pokręciłeś głową nad wnioskiem jak kruche potrafi ono być. Jedna zła decyzja i już po tobie.
-Matko, Artur! Wyglądasz okropnie!-pokręciła z dezaprobatą głową.
Doskonale wiedziałeś, że miała na myśli twoje rozległych rozmiarów sińce pod oczami z niewyspania oraz opuchnięte od wylewania łez w nocy oczy. Podrapałeś się jedynie po głowie na jej słowa i westchnąłeś głośno. Wyciągnąłeś dłoń w kierunku jej buzi i pogładziłeś jej zewnętrzną częścią policzek Jagody. Odprowadziła wzrokiem twoją dłoń i popatrzyła ci prosto w oczy. Mimowolnie jej kąciki ust wzniosły się na wyżyny, a w tobie zatliła się nadzieja,
-Arczi, wiele nad tym myślałam i nie mogę odpuścić nas z powodu jakiegoś tam pocałunku z twoją byłą. Pamiętam jak bardzo cierpiałeś po jej odejściu, kiedy mi o tym opowiadałeś i to pokazuje, że była dla ciebie niezwykle ważna, ale mimo to zdołałeś mnie pokochać. Wybaczam ci i od dziś z tobą zamieszkam.-chwyciła cię za rękę i splotła wasze palce ze sobą.
Załamałeś się wewnątrz siebie. Gdy zatrzasnęła za sobą drzwi jedyne czego pragnąłeś to tego, aby wróciła, a teraz kiedy to uczyniła poczułeś zalewające cię wyrzuty sumienia. Ona tak bardzo cię kochała, a ty wyrządziłeś jej takie świństwo. Nie miałeś sumienia zdzierać z jej ust tego błogiego, pełnego szczęścia uśmiechu. Jak miałeś przerwać tą dającą wam nowy początek chwilę? Nie mogłeś jej okłamywać. Z resztą jak jej nie powiesz to uczyni to Kochanowski. Wyrwałeś swoją dłoń z jej uścisku i przejechałeś nią po twarzy.
-Jaga, jesteś taka kochana, a ja wyrządziłem ci taką krzywdę.-szepnąłeś, wbijając wzrok w podłoże.-Ja i Ewelina...Miałaś rację. Skończyliśmy w łóżku.-wypowiedziałeś słabo, zerkając płochliwie na jej twarz.
-Co takiego?!-wrzasnęła, a jej szmaragdowe tęczówki wpatrywały się w ciebie z niedowierzaniem.-Jaaa...Nie wierzę! Jak mogłeś mi to kurwa zrobić?!
Kręciła głową z niedowierzaniem z wplecionymi w gęste, ciemne włosy palcami. Zaciskała szczękę i próbowała powstrzymać cisnące się jej do oczu łzy. Po chwili jednak tusz do rzęs połączył się ze słoną cieczą, tworząc ciemne strugi, którymi pokryły się policzki dziewczyny. Zajęła miejsce na sofie w salonie i podparła głowę na dłoniach, które wsparte były o kolana. Jej wzrok utkwiony był w nieznanym ci punkcie mieszczącym się przed nią. Całe jej drobne ciało drżało na skutek targających nią emocji. Łkała cicho, a nim zauważyłeś szlochała głośno, pociągając nosem. Jak miałeś dołożyć jej jeszcze ciężaru i poinformować o możliwości bycia chorym na HIV? Odetchnąłeś z ulgą, gdy do wnętrza mieszkania wparował nagle zawodnik Skry Bełchatów. Zamarł w wejściu do salonu, gdy spostrzegł obecną w twoim lokum dziewczynę i to do jakiego stanu ją doprowadziłeś. Westchnął głośno i przykucnął przy Jagodzie, układając dłoń na jej odkrytym przez ciemne spodnie z wycięciami na kolanie.
-Jagoda, posłuchaj. Ja wiem, że cię to cholernie boli, że jest ci ciężko, ale Artur tego nie chciał. Działał pod wpływem otumanienia tej cholernej Eweliny i dopiero później dotarło do niego co zrobił. On cię naprawdę kocha i nie chciał abyś cierpiała. Nigdy by na to nie pozwolił. -tłumaczył jej ze stoickim spokojem Jakub.
-Dajcie mi spokój!-odrzuciła jego dłoń i zerwała się z mebla.- Nie wiem jak ja mogłam mieć kogoś takiego za idola, za wzór do naśladowania!-wykrzyczała ci prosto w twarz, gromiąc spojrzeniem pełnym zawiści.
-Nie wiesz wszystkiego.-mruknąłeś cicho.
-A co? Masz coś co cię usprawiedliwia, że wskoczyłeś tej zdzirze do łóżka?!-żywo gestykulowała dłońmi.
-Mogę mieć HIV.-szepnąłeś, zatapiając wzrok w jej twarzy.
Janczak zamrugała kilkukrotnie w zadziwiająco szybkim tempie i zwróciła głowę w kierunku Kochanowskiego jakby chcąc upewnić się czy mówisz prawdę. 21-latek skinął jedynie głową i pośpiesznie zjawił się przy jej boku, gdy jej sylwetka niebezpiecznie zaczęła tracić równowagę. Posadził ją na sofie i przyniósł wody, a ty sparaliżowany stałeś w tym samym miejscu i przypatrywałeś się tej sytuacji jako obserwator, choć byłeś uczestnikiem w tym wydarzeniu, w tym cholernym ciężkim momencie dla waszej dwójki. Brunetka popatrzyła na ciebie z rozlewającym się po jej szmaragdowych, zawsze wesołych oczach współczuciem i szepnęła niepewnie, abyś opowiedział jej wszystko ze szczegółami. Tak też uczyniłeś, zatapiając się z nią w kontakcie wzrokowym.
No to Jagoda poznała prawdę i nie jest tym faktem zachwycona :/ Mam dla Was info, iż to prawdopodobnie jeden z ostatnich, może ostatni rozdział tutaj, gdyż zbliżamy się do końca historii ;) Planowałam 12 wybić wskazówek, ale chyba nie rozłożę akcji jeszcze na jeden rozdział a wszystko znajdzie się w epilogu, ale jeszcze zobaczymy ;) Pewnie w weekend pojawi się nowość, by każda z Was miała czas przeczytać ^^ Jagoda poznała prawdę i cierpi, a Kuba jak zawsze stara się pomóc Arturowi ;) Ogólnie treścią ten rozdział mi się podoba, ale stylem czegoś mi tu brakuje, a Wy jakie macie na jego temat opinię? Proszę, wyrażajcie je otwarcie choć pod koniec losów Artura ^^ Całuję i do zobaczenia ;*
-Artur, musimy porozmawiać.-wypowiedziała nieśmiało szatynka, spoglądając na ciebie wymownie.
-Nie, nic nie musimy.-prychnąłeś, wypalając w niej dziurę swoim zawistnym spojrzeniem.-Możesz do cholery odejść?! Zrujnowałaś mi życie!-wrzeszczałeś rozgoryczony.
-Uważam jednak, że powinieneś pogadać z Eweliną ze względu na swoją sytuację.-wtrącił się do waszej konwersacji środkowy.- Jest przecież prawdopodobieństwo, że możesz być zarażony.-dodał już ciszej, spuszczając wzrok.
Skierowałeś na niego wzrok i zamrugałeś kilkukrotnie, sprawiając wrażenie niedowierzającego w te dwa zdanie, które opuściły jego usta. Doskonale sobie zdawał sprawę, że nie jesteś w nastroju na pogawędki, a już tym bardziej z towarzyszącą wam kobietą. Przeklinałeś go w myślach, że nawet w tak nagłej, dramatycznej sytuacji był w stanie zachować chłodne podejście i intelekt. Podziwiałeś go za to, ale może było mu łatwiej w porównaniu do ciebie, bo to nie on mógł dostać wyrok na resztę życia. Poderwałeś się z miejsca i sprintem ruszyłeś przed siebie, pragnąc być teraz z dala od najbliższych ci osób. Jedynym kompanem do spędzenia czasu jakiego pragnąłeś była ona. Twoja kochana Jagoda. Chłodny, jesienny wiatr targał twoimi jasnymi kosmykami i uderzał wprost w twoją twarz. Obejrzałeś się do tyłu i odetchnąłeś z ulgą, nie spostrzegając sylwetki blondyna podążającego za tobą. Udałeś się w doskonale znane ci miejsce. Odkryłeś je podczas twojego pierwszego pobytu w Bełchatowie. Wdrapałeś się po drabinie i przymknąłeś powieki, oddychając głęboko. Potrzebowałeś świeżego powietrza a na dachu jednego z większych budynków w mieście miałeś go pod dostatkiem. Chwilę później przysiadłeś na podłożu i badałeś wzrokiem panoramę miasta rozciągającą się przed tobą. Musiałeś zebrać myśli. Być może czeka cię w twoim życiu wiele zmian. Pokręciłeś głową nad wnioskiem jak kruche potrafi ono być. Jedna zła decyzja i już po tobie.
***
Wzdrygnąłeś się na odgłos przymykanych drzwi i zbliżających się kroków. Podskoczyłeś na kanapie w salonie wyrwany z drzemki i zwróciłeś głowę w kierunku źródła odgłosu. Miałeś wrażenie, że twoje błękitne oczy płatają ci figla, że nabijają się z ciebie i twojego życiowego położenia. Kilka metrów od ciebie znajdowała się brunetka z niewielką walizką przy boku. Szarpnęła za nią mocno, aby ta pozostała w miejscu i zadarła na ciebie wzrok. Poderwałeś się z miejsca i podreptałeś w jej kierunku. Przystanąłeś naprzeciw niej i chłonąłeś przenikliwym wzrokiem jej nieskazitelną twarz. Odrzuciła gestem dłoni opadającą niesfornie na jej czoło grzywkę i skrzywiła się znacznie.-Matko, Artur! Wyglądasz okropnie!-pokręciła z dezaprobatą głową.
Doskonale wiedziałeś, że miała na myśli twoje rozległych rozmiarów sińce pod oczami z niewyspania oraz opuchnięte od wylewania łez w nocy oczy. Podrapałeś się jedynie po głowie na jej słowa i westchnąłeś głośno. Wyciągnąłeś dłoń w kierunku jej buzi i pogładziłeś jej zewnętrzną częścią policzek Jagody. Odprowadziła wzrokiem twoją dłoń i popatrzyła ci prosto w oczy. Mimowolnie jej kąciki ust wzniosły się na wyżyny, a w tobie zatliła się nadzieja,
-Arczi, wiele nad tym myślałam i nie mogę odpuścić nas z powodu jakiegoś tam pocałunku z twoją byłą. Pamiętam jak bardzo cierpiałeś po jej odejściu, kiedy mi o tym opowiadałeś i to pokazuje, że była dla ciebie niezwykle ważna, ale mimo to zdołałeś mnie pokochać. Wybaczam ci i od dziś z tobą zamieszkam.-chwyciła cię za rękę i splotła wasze palce ze sobą.
Załamałeś się wewnątrz siebie. Gdy zatrzasnęła za sobą drzwi jedyne czego pragnąłeś to tego, aby wróciła, a teraz kiedy to uczyniła poczułeś zalewające cię wyrzuty sumienia. Ona tak bardzo cię kochała, a ty wyrządziłeś jej takie świństwo. Nie miałeś sumienia zdzierać z jej ust tego błogiego, pełnego szczęścia uśmiechu. Jak miałeś przerwać tą dającą wam nowy początek chwilę? Nie mogłeś jej okłamywać. Z resztą jak jej nie powiesz to uczyni to Kochanowski. Wyrwałeś swoją dłoń z jej uścisku i przejechałeś nią po twarzy.
-Jaga, jesteś taka kochana, a ja wyrządziłem ci taką krzywdę.-szepnąłeś, wbijając wzrok w podłoże.-Ja i Ewelina...Miałaś rację. Skończyliśmy w łóżku.-wypowiedziałeś słabo, zerkając płochliwie na jej twarz.
-Co takiego?!-wrzasnęła, a jej szmaragdowe tęczówki wpatrywały się w ciebie z niedowierzaniem.-Jaaa...Nie wierzę! Jak mogłeś mi to kurwa zrobić?!
Kręciła głową z niedowierzaniem z wplecionymi w gęste, ciemne włosy palcami. Zaciskała szczękę i próbowała powstrzymać cisnące się jej do oczu łzy. Po chwili jednak tusz do rzęs połączył się ze słoną cieczą, tworząc ciemne strugi, którymi pokryły się policzki dziewczyny. Zajęła miejsce na sofie w salonie i podparła głowę na dłoniach, które wsparte były o kolana. Jej wzrok utkwiony był w nieznanym ci punkcie mieszczącym się przed nią. Całe jej drobne ciało drżało na skutek targających nią emocji. Łkała cicho, a nim zauważyłeś szlochała głośno, pociągając nosem. Jak miałeś dołożyć jej jeszcze ciężaru i poinformować o możliwości bycia chorym na HIV? Odetchnąłeś z ulgą, gdy do wnętrza mieszkania wparował nagle zawodnik Skry Bełchatów. Zamarł w wejściu do salonu, gdy spostrzegł obecną w twoim lokum dziewczynę i to do jakiego stanu ją doprowadziłeś. Westchnął głośno i przykucnął przy Jagodzie, układając dłoń na jej odkrytym przez ciemne spodnie z wycięciami na kolanie.
-Jagoda, posłuchaj. Ja wiem, że cię to cholernie boli, że jest ci ciężko, ale Artur tego nie chciał. Działał pod wpływem otumanienia tej cholernej Eweliny i dopiero później dotarło do niego co zrobił. On cię naprawdę kocha i nie chciał abyś cierpiała. Nigdy by na to nie pozwolił. -tłumaczył jej ze stoickim spokojem Jakub.
-Dajcie mi spokój!-odrzuciła jego dłoń i zerwała się z mebla.- Nie wiem jak ja mogłam mieć kogoś takiego za idola, za wzór do naśladowania!-wykrzyczała ci prosto w twarz, gromiąc spojrzeniem pełnym zawiści.
-Nie wiesz wszystkiego.-mruknąłeś cicho.
-A co? Masz coś co cię usprawiedliwia, że wskoczyłeś tej zdzirze do łóżka?!-żywo gestykulowała dłońmi.
-Mogę mieć HIV.-szepnąłeś, zatapiając wzrok w jej twarzy.
Janczak zamrugała kilkukrotnie w zadziwiająco szybkim tempie i zwróciła głowę w kierunku Kochanowskiego jakby chcąc upewnić się czy mówisz prawdę. 21-latek skinął jedynie głową i pośpiesznie zjawił się przy jej boku, gdy jej sylwetka niebezpiecznie zaczęła tracić równowagę. Posadził ją na sofie i przyniósł wody, a ty sparaliżowany stałeś w tym samym miejscu i przypatrywałeś się tej sytuacji jako obserwator, choć byłeś uczestnikiem w tym wydarzeniu, w tym cholernym ciężkim momencie dla waszej dwójki. Brunetka popatrzyła na ciebie z rozlewającym się po jej szmaragdowych, zawsze wesołych oczach współczuciem i szepnęła niepewnie, abyś opowiedział jej wszystko ze szczegółami. Tak też uczyniłeś, zatapiając się z nią w kontakcie wzrokowym.
~*~
Hello! ^^No to Jagoda poznała prawdę i nie jest tym faktem zachwycona :/ Mam dla Was info, iż to prawdopodobnie jeden z ostatnich, może ostatni rozdział tutaj, gdyż zbliżamy się do końca historii ;) Planowałam 12 wybić wskazówek, ale chyba nie rozłożę akcji jeszcze na jeden rozdział a wszystko znajdzie się w epilogu, ale jeszcze zobaczymy ;) Pewnie w weekend pojawi się nowość, by każda z Was miała czas przeczytać ^^ Jagoda poznała prawdę i cierpi, a Kuba jak zawsze stara się pomóc Arturowi ;) Ogólnie treścią ten rozdział mi się podoba, ale stylem czegoś mi tu brakuje, a Wy jakie macie na jego temat opinię? Proszę, wyrażajcie je otwarcie choć pod koniec losów Artura ^^ Całuję i do zobaczenia ;*
Och, Ewelina, po co Ty się w ogóle pojawiłaś i zburzyłaś świat Arturowi...? Ech, no naprawdę nie jestem w stanie zrozumieć, czym ona się kierowała... Narobiła Arturowi jedynie kłopotów. Wiem, że chłopak też nie jest bez winy, bo nie powinien aż tak tracić dla niej głowy, ale stało się. A, co się stało to się nieodstanie, niestety. Jagoda przemyślała sprawę i postanowiła wrócić do Artura, szczęśliwa, pełna miłości... W zamian za to czekał na nią kolejny cios. Dowiedziała się, że jej ukochany jednak ją zdradził. Nie wiem, co ja bym zrobiła na jej miejscu. Zdecydowanie nie jest to łatwa sytuacja. Jednak brawa dla Artura, że mimo wszystko wyznał jaj prawdę. Całą prawdę. Skoro Jagoda już się dowiedziała, że Artur być może został zarażony to, co teraz...? Ach, nie mogę się już doczekać nowości ^^
OdpowiedzUsuńKubunio! <3
I nic temu rozdziałowi nie brakuje! :)
Pozdrawiam i weny ;*
Innego wyjścia nie miał, bo Kochan by go wyręczył :D
UsuńZobaczymy jak to dalej będzie ^^
Dziękuję i pozdrawiam ;*
Po prostu Artur w trakcie tej zdrady zachował się jak taki malutki chłopiec, który nie chce jednej dobrej zabawki, lecz dwie, które staną się dla niego całym światem. Nie przewidział jednak tego, że może mieć Jagodę i Ewelinę jednocześnie przy sobie, a w dodatku ta, która go zostawiła prawdopodobnie podarowała mu coś więcej niż cios w zakochane serce 💔 Wiedzieć o chorobie i nie zatrzymać tej namiętności, przecież mogła nie zapraszać go do sypialni, nie zbliżać się do niego nawet na krok, a tak może mieć przekreślone życie na zawsze. Jaga dalej zostaje bohaterką, która naprawdę wybacza wszystko i pokazuje, że Szalpuk to nie chwilowa miłość 😍 czekam na nowość i naprawdę wybacz, ale nie mogę być wszędzie, pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPogubił się chłopak i wpadł w tarapaty 😏
UsuńZobaczymy co zrobi tym razem 🤔
Dziękuję i pozdrawiam ❤️😘